Ślęza Wrocław kontra Ruch Chorzów w sobotę na „Oławce”

W sobotę (24 sierpnia) o godz.17 na stadionie „Oławka” przy ul. Na Niskich Łąkach, rozegrany zostanie mecz 4. kolejki rozgrywek III ligi (grupa 3), pomiędzy Ślęzą Wrocław i Ruchem Chorzów.

 

Po nieudanej wyprawie do Zielonej Góry, Ślęza powraca do Wrocławia, by zmierzyć się na „Oławce” z najbardziej utytułowanym polskim klubem, jakim jest Ruch Chorzów (tyle samo tytułów ma Górnik Zabrze, ale Ruch częściej zajmował 2. miejsce).

Gdybyśmy chcieli nawet w skrócie przedstawić historię Ruchu Chorzów, to ten artykuł byłby bardzo, ale to bardzo długi. Może przedstawmy najważniejsze fakty. Założony w 1920 roku Ruch Chorzów to 14-krotny mistrz Polski, 6-krotny wicemistrz oraz 9-krotny zdobywca brązowych medali. Trzykrotnie też zdobył Puchar Polski. W latach 70-tych Ruch dotarł do ćwierćfinałów rozgrywek Pucharu Europy Mistrzów Krajowych i Pucharu UEFA. Z Ruchu Chorzów do reprezentacji Polski trafiło aż 78. piłkarzy, w tym tak legendarne postacie jak Ernest Wilimowski, Teodor Peterek, czy przede wszystkim Gerard Cieślik. W tabeli wszech czasów „Niebiescy” plasują się na 3. miejscu, ustępując tylko miejsca Legii Warszawa i Wiśle Kraków.

Piękna jest historia naszego sobotniego przeciwnika, ale współczesność jest dla tego klubu brutalna. Jeszcze w roku 2017 chorzowianie grali na największych i najpiękniejszych stadionach w naszym kraju, by sezon po sezonie zaliczyć trzy degradacje z rzędu. Po spadku do III ligi, praktycznie do końca nie było wiadomo, czy Ruch do niej przystąpi. Borykający się z olbrzymimi problemami finansowymi (jak sam podał na koniec marca jego dług wynosił 27,5 miliona zł) klub ostatecznie do rywalizacji przystąpił, choć zanim to nastąpiło, komisja licencyjna nałożyła na chorzowian karę dwóch minusowych punktów. Do tej pory widnieją one w tabeli, bowiem Ruch w jedynym dotąd rozegranym przez siebie meczu, przegrał na Cichej z Foto-Higieną Gać 1:3.

Niepewna sytuacja klubu nie sprzyjała w budowie kadry na nowy sezon. Tego trudnego zadania podjął się młody, bo zaledwie 28-letni trener – Łukasz Bereta. Ma on do dyspozycji zespół, który jest mieszanką rutyny z młodością. W drużynie jest kilku zawodników, którzy mają za sobą występy w najwyższej klasie rozgrywkowej. Najwięcej, bo aż 139 spotkań w ekstraklasie rozegrał Tomasz Podgórski. Pozostali to Tomasz Foszmańczyk (41), Kamil Lech (9), doskonale nam znany Mariusz Idzik (8) i Kamil Mokrzycki (1). W zespole są też piłkarze grający wcześniej na poziomach I i II ligi.

W ostatnim meczu kontuzji doznali Foszmańczyk i Mateusz Bartolewski i ich prawdopodobnie we Wrocławiu nie zobaczymy. To trochę ogranicza pole manewru trenerowi „niebieskich”, który cały czas liczy na finalizację kontraktów Gruzina Giorgi Tsuleiskiri (czeka na pozwolenie na pracę) i byłego zawodnika Rozwoju Oliviera Lazara. Na ten moment trudno nam powiedzieć, czy któryś z nich pojawi się w sobotę na „Oławce”.

Po przegranym meczu z Foto-Higieną, trener Bereta liczy na to, że ze Ślęzą jego piłkarzom będzie się grało łatwiej, o czym mówił w katowickim „Sporcie” – Choć Foto-Higiena ma 9 punktów, to Ślęza wydaje się indywidualnie mocniejszym przeciwnikiem, z którym – taką mam nadzieję – będzie nam się jednak grało łatwiej. Pewnie zaatakuje nas większą liczbą zawodników niż Gać, która broniła się w 7-8, a tylko 2-3 zostawiała z przodu i operowała długim podaniem.

Czy młody szkoleniowiec ma rację ? Przekonamy się w sobotę, ale wiemy też, że bez względu na to, jakim systemem grać będzie Ślęza, to będzie on takim, by wrocławianie mogli w tej potyczce zwyciężyć. W przeciwieństwie do innych nie traktujemy meczu z Ruchem jako coś wyjątkowego. To będzie po prostu starcie z kolejnym ligowym rywalem, z którym żółto-czerwoni, tak jak z każdym innym, będą chcieli wygrać. Zdajemy sobie sprawę, że może to być bardzo trudny cel do zrealizowania, ale też cel jak najbardziej realny. Bolączka naszego zespołu jest jak do tej pory skuteczność. W każdym z dotąd rozegranych meczów, Ślęza zdobyła tylko po jednym golu (w tym dwa z rzutów karnych). Starczyło to na Polonię Bytom, w Rybniku przyniosło połowiczny skutek, ale w Zielonej Górze było już to za mało. Mamy nadzieję, że tym razem skuteczność żółto-czerwonych będzie lepsza, ale najważniejsze, by udało im się zdobyć choćby o jednego gola więcej od rywali. Nic nam więcej do szczęścia potrzebne nie jest.

Prognozy pogody na sobotnie popołudnie są bardzo optymistyczne. Nic zatem nie stoi na przeszkodzie, by wybrać się na to ciekawie zapowiadające się spotkanie. Serdecznie zapraszamy i przypominamy, że wstęp na mecz jest bezpłatny.