Bartosz Marchewka: „Zespół Ślęzy oceniam bardzo wysoko”
Przed sobotnim spotkaniem z LKS Goczałkowice Zdrój rozmawiamy z piłkarzem tej drużyny Bartoszem Marchewką.
Twój gol otworzył wynik meczu z Piastem Żmigród, a zespół z Goczałkowic pokonał w ostatecznym rozrachunku tego rywala 2:0. Jaka jest Twoja ocena tego pojedynku?
Tak to spotkanie ułożyło się nam idealnie. Udało nam się szybko strzelić bramkę co pewnie zburzyło koncepcję gry przeciwnika. Po bramce Piast zdołał się dość szybko pozbierać i zaczął grać odważniej, ale tutaj przytrafił się im kolejny błąd, którego wynikiem była czerwona kartka. Graliśmy spokojnie i czekaliśmy na drugiego gola, który zamknąłby praktycznie mecz co się w końcu stało. Rywal grając „w dziesiątkę” nie ułatwiał zadania i grał ambitnie do samego końca.
Wygrana w tym spotkaniu była zwycięstwem numer cztery odniesionym przez Was na własnym boisku. Bardzo duży wpływ na to, że jesteście tak wysoko w tabeli ma też jednak Wasza bardzo dobra gra w pojedynkach wyjazdowych…
Fakt, rzeczywiście w poprzedniej rundzie graliśmy dużo lepiej na wyjazdach niż u siebie, lecz myślę, że od meczu z Ruchem zaczniemy częściej punktować na własnym terenie i ta statystyka się nieco wyrówna.
Pojedynek na obcym obiekcie rozegracie także i w następnej kolejce, kiedy to zmierzycie się we Wrocławiu z tamtejszą Ślęzą. Ekipa prowadzona przez trenera Grzegorza Kowalskiego przystąpi do tego meczu z wolą zrehabilitowania się za porażkę w Pawłowicach, ale też i Wam za jesienną przegraną. Jak oceniasz tę drużynę?
Zespół Ślęzy oceniam bardzo wysoko. Jest to ekipa, która przy odrobinie szczęścia potrzebnego w piłce może jeszcze włączyć się w walkę o awans. Piłkarsko jest to drużyna bardzo dobrze poukładana i zapowiada się trudne spotkanie, lecz wierzymy w swoje umiejętności i jedziemy do Wrocławia z optymizmem.
Sobotni pojedynek będzie starciem zespołu, który strzela sporo goli, z tym, który tych bramek szczególnie na wyjazdach bardzo mało traci. Zatrzymanie graczy ofensywnych Ślęzy będzie kluczem do sukcesu w tym meczu?
Rzeczywiście zapowiada się trudne spotkanie, szczególnie w defensywie. Ślęza gra ofensywnie i ma do tego paru ciekawych zawodników. My jednak będziemy mieli plan na ten pojedynek i tylko od nas zależy czy go zrealizujemy.
Kiedy miałeś 15 lat zagrałeś swój pierwszy mecz w drugoligowym Rozwoju Katowice, będąc porównywanym choćby z innym byłym piłkarzem tej drużyny Arkadiuszem Milikiem, w międzyczasie grałeś też w młodzieżowych reprezentacjach Polski i trafiłeś do GKS Katowice, a od sezonu 2019/20 jesteś wypożyczony z tego klubu do drużyny z Goczałkowic. Wierzysz w to, że prezentując się dobrze w barwach tej ekipy otworzysz sobie furtkę do tego, aby wrócić do grania na wyższym poziomie niż ten trzecioligowy?
Faktycznie debiut w drugiej lidze zaliczyłem w wieku 15 lat w Rozwoju Katowice i wydawało się, że wszystko idzie idealnie i tak rzeczywiście było. Kadra Polski, wyjazdy zagraniczne, wizyty u Arka w Leverkusen i Amsterdamie. Karta niestety się odwróciła i jak do tej pory miałem szczęście do ludzi z którymi pracowałem, tak później było z tym gorzej. W tej chwili nie chce do tego wracać i uważam za rozdział zamknięty. Teraz jestem w Goczałkowicach, robię wszystko by grać dla tego zespołu jak najlepiej, a jeśli miałbym rundę podobną do jesiennej to być może zaprocentuje to powrotem na szczebel centralny.
Wiadomo, że drużyna LKS jest kojarzona z osobą Łukasza Piszczka. Możliwość współpracy z osobą 66 – krotnego reprezentanta Polski jeszcze bardziej mobilizuje Was do lepszej postawy na boisku?
Spotkanie z graczem europejskiego formatu jakim jest Łukasz jest zawsze czymś fajnym. Z praktyki poprzedniej rundy wynika, że jeśli Łukasz jest z nami na ławce to wygrywamy, oczywiście wszystko zależy od nas zawodników, ale obecność Łukasza zawsze pomaga i motywuje.