Łukasz Maliszewski: „Znamy wartość Ślęzy”
Przed spotkaniem ze Stilonem Gorzów Wielkopolski rozmawiamy z piłkarzem tej drużyny Łukaszem Maliszewskim.
Pojawiłeś się na boisku na kilkanaście minut przed jego zakończeniem, a Twój zespół zremisował bezbramkowo w ostatniej kolejce z rezerwami Rakowa Częstochowa. Jak z Twojej perspektywy wyglądał ten pojedynek?
Mecz ten od początku był bardzo wyrównany. Było bardzo mało sytuacji podbramkowych. W drugiej połowie około sześćdziesiątej minuty zawodnik gości dostał drugą żółtą kartkę i w konsekwencji czerwoną. Trener w końcówce spotkania zdecydował się wpuścić trzech ofensywnych graczy, ale pomimo kilku sytuacji nie udało nam się zdobyć gola. Przed tym pojedynkiem remis z Rakowem bralibyśmy w ciemno, ale z przebiegu meczu nie jesteśmy zadowoleni z podziału punktów.
Siedem oczek Stilonu w czterech rozegranych do tej pory spotkaniach to dorobek jaki zadowala Wasz zespół?
Cieszy nas fakt, że na wyjazdach zdobywamy punkty, martwiące jest natomiast to, że przed własną publicznością bardzo łatwo je oddajemy. Tak było w rundzie jesiennej i tak jest teraz.
Jesteście ekipą, która łapie w tym sezonie sporo kartek. Lubicie taką grę na pograniczu faulu?
Wiemy w jakim jesteśmy miejscu i o co gramy. Każdy pojedynek jest dla nas bardzo ważny w kontekście utrzymania, dlatego pewnie stąd tak dużo fauli i kartek .
W następnej kolejce czeka Was wyjazd do Wrocławia na mecz ze Ślęzą. Jak oceniasz tego przeciwnika?
Znamy wartość Ślęzy. Od kilku lat jest w czubie tabeli trzeciej ligi. Zawsze starają się grać o jak najwyższe miejsce, a nawet o awans. Wartością dodatnią na pewno jest fakt, że cały czas trenują i grają spotkania ligowe na boisku ze sztuczną nawierzchnią. Wydaje mi się, że czeka nas bardzo ciekawe widowisko.
Jesteś jednym z nielicznych piłkarzy obecnej kadry Stilonu, którzy występowali w GKP Gorzów Wielkopolski, gdzie mogli współpracować z obecnym trenerem wrocławian Grzegorzem Kowalskim. Co najbardziej zapadło Ci w pamięci z tamtego czasu?
Wszyscy w Gorzowie bardzo dobrze wspominają trenera Kowalskiego. W końcu wprowadził GKP do pierwszej ligi. Wielu młodych zawodników w tym ja jest wdzięcznych za ukształtowanie nas jako piłkarzy i pokazanie nam kierunku, w którym powinniśmy iść żeby coś w piłce osiągnąć. Treningi nigdy nie należały do najlżejszych, ale dzięki temu wielu graczy mogło zagrać na najwyższym poziomie w Polsce. Już nie mogę się doczekać kolejnego spotkania z Trenerem Kowalskim, którego serdecznie pozdrawiam.
Fot. Karol Korniak