Ślęza zatrzymała rozpędzony LKS

W meczu 14. kolejki rozgrywek III ligi (grupa 3), Ślęza Wrocław wygrała z LKS-em Goczałkowice Zdrój 1:0.

 
W ostatnim czasie gra piłkarzy Ślęzy nie wyglądała najlepiej, stąd przed meczem z świetnie spisującym się ostatnio LKS-em (seria 7. meczów bez porażki), mieliśmy spore obawy. Tymczasem żółto-czerwoni nie po raz pierwszy w tym sezonie pokazali, że z zespołami z czołówki tabeli grać potrafią. Dziś potrafili wygrać z LKS-em, który we Wrocławiu zagrał w optymalnym składzie, z Łukaszem Piszczkiem na czele. swoją drogą zastanawialiśmy się, czy ten wspaniały piłkarz, będący też trenerem LKS-u, wystawi się do podstawowej jedenastki, bo boisko w Centrum Piłkarskim Ślęzy, na pewno do jego ulubionych nie należy. Podczas poprzednich dwóch wizyt na obiekcie 1KS-u, Piszczek schodził z murawy przedwcześnie z powodu kontuzji. Tym razem na szczęście, nic złego temu lubianemu zawodnikowi się nie przytrafiło. W zespole Ślęzy po kilku meczach przerwy, w podstawowej jedenastce pojawili się Paweł Wojciechowski i Robert Pisarczuk, ale za to cały mecz na ławce rezerwowych spędził, zmagający się z urazem Mikołaj Wawrzyniak.

Sam mecz Ślęzy z LKS-em to bardzo taktyczna rozgrywka. widać było, że trenerzy obu drużyn, doskonale wiedzieli na co stać przeciwników i starali się ograniczyć ich poczynania. Spotkanie mogło się jednak podobać. Toczone było w dobrym tempie i nie brakowało w nim zaangażowania zawodników i jednej i drugiej drużyny. Mało było za to sytuacji podbramkowych, a zwłaszcza tych kończonych uderzeniami w kierunku bramki. Na pierwszy strzał, który oddał Michał Nadolski i z którym bez problemu poradził sobie Sebastian Sobolewski, czekaliśmy do 16 min. Z kolei pierwsza próba gospodarzy, a konkretnie niecelna główka Adama Samca, miała miejsce w 28 min. To co najważniejsze w pierwszej połowie, a także w całym spotkaniu, miało miejsce w 39 min. w nie właśnie, Paweł Wojciechowski w kapitalny sposób minął kilku rywali i nie dał szans na skuteczną interwencję Klaudiuszowi Mazurowi.

Spodziewaliśmy się, że po przerwie LKS zaatakuje mocniej, chcąc odrobić straty i tak też się stało. Goście atakowali, lecz defensywa wrocławian stawiał im skuteczny opór. Tak się działo do 66 min. w której Maciej Kazimierowicz miał doskonała sytuację, by doprowadzić do wyrównania, ale uderzył nad poprzeczką. W 70 min. oko w oko z Sobolewskim stanął Michał Nagrodzki, a górą w tym pojedynku okazał się być stojący między słupkami junior 1KS-u. Groźnie też było w polu karnym Ślęzy po rzucie wolnym wykonanym przez Mariusza Magierę, a w 74 min. kapitalną interwencją we własnym polu karnym, zapobiegł utracie gola Przemysław Marcjan. Po chwili, ten sam piłkarz mógł w praktyce zamknąć ten mecz, gdy po tym jak Mazur urządził sobie wycieczkę poza pole karne i stracił piłkę, a ta wylądowała pod nogami naszego zawodnika, ten skiksował przy próbie uderzenia dystansu do pustej bramki. Zamknąć mecz mógł też w 83 min. Mateusz Kluzek, ale i on nie wykorzystał znakomitej ku temu okazji. LKS do końca walczył o wyrównanie i niewiele brakowało, by stało się to po uderzeniu Piszczka, po którym futbolówka w niewielkiej odległości przeleciała nad poprzeczką. Z kolei w 90 min. swojego drugiego gola mógł strzelić Wojciechowski, lecz trafił tylko w boczną siatkę.

ŚLĘZA WROCŁAW – LKS GOCZAŁKOWICE ZDRÓJ 1:0 (1:0)

1:0 Wojciechowski 39′

Ślęza – Sobolewski, Sasin, Pisarczuk (90+2’Michalski), Marcjan (85’Kozik), Olek, Wojciechowski (90+2’Bieńkowski), Hampel, Kluzek, Afonso (85’Lima), Samiec, Kifert
rezerwa – Gasztyk, Yakovenko, Jakuć, Wawrzyniak
LKS – Mazur, Gajda (46’Nagrodzki), Zięba, Elorhan, Komandera (61’Borek), Lipniak (46’Kazimierowicz), Nadolski (61’Flak), Magiera, Piszczek, Wuwer, Kiklaisz
rezerwa -Bęben, Szymała, Domagała, Flasz, Danch

Sędziowali – Krystian Stenzinger (Żagań) oraz Robert Grygorowicz i Michał Zięba.
Żółte kartki – Sasin, Afonso – Gajda, Magiera, Piszczek, Nagrodzki, Kazimierowicz
Widzów – 300