Były emocje i są 3 punkty

W zaległym meczu 5. kolejki rozgrywek Betclic III Ligi (grupa 3), Ślęza Wrocław wygrała z Lechią Zielona Góra 2:1.

 

Mecz, który trzymał w niepewności kibiców do ostatniego gwizdka, zakończył się zwycięstwem Ślęzy. Zwycięstwo wrocławian było w pełni zasłużone i mogło by być one bardziej przekonywujące. Niestety nasi piłkarzy nie wykorzystali kilku znakomitych okazji, a trzeba też wspomnieć o świetnie dysponowanym dziś bramkarzu Lechii – Jakubie Bursztynie.

Ślęza znakomicie rozpoczęła to spotkanie, bo już w 6 min. po świetnej, zespołowej akcji, Ihor Vanda obsłużył podaniem Jakuba Jabłońskiego, a ten sprawił, że piłka zatrzepotała w siatce. W 16 min. swoją okazje miał Paweł Wojciechowski, lecz uderzył zbyt lekko, by zaskoczyć Bursztyna. Kolejne kilka minut należało do gości, którzy w 19 min. byli blisko wyrównania, ale Przemysław Mycan główkował tuż nad poprzeczką. Mecz mógł podobać się kibicom, bo akcje przenosiły się jak w kalejdoskopie, to pod jedno, a to pod drugie pole karne. W 24 min. Ihor Vanda przejął piłkę i znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem Lechii i niestety przegrał ten pojedynek. W 28 min. czujność Kacpra Kozioła sprawdził za to Mateusz Zientarski. W 37 min. Wojciechowski widząc, że Bursztyn stoi daleko od swojej bramki, spróbował go zaskoczyć uderzeniem z bardzo dużej odległości i niewiele się pomylił. Minutę później znakomicie uderzył z dystansu Miłosz Kozik, a rewelacyjną interwencją popisał się zielonogórski golkiper.  Niestety, dobrze grająca defensywa 1KS-u dała się zaskoczyć gościom w 44 min. w której do wyrównania doprowadził Mateusz Lisowski. Ślęza mogła szybko odpowiedzieć, lecz  piłka po główce Wojciechowskiego obiła słupek.

Druga połowa rozpoczęła się od niecelnego strzału Vandy, a na kolejne uderzenie jakiegokolwiek piłkarza musieliśmy czekać ponad pół godziny. Nie oznacza to jednak, że w tym czasie nic się nie działo. Wręcz przeciwnie, było mnóstwo walki z obu stron. Świetnie w tym okresie spisywały się też bloki defensywne obu drużyn, rozbijając akcje rywali. My do naszych zawodników, możemy mieć troszkę pretensji, o niedokładne dośrodkowania. Wreszcie przyszła 81 min. W niej długim podaniem Aleksander Kifert uruchomił Kamila Olka, który zgubił swego obrońcę i niczym torpeda wpadł w pole karne, w którym precyzyjnym uderzeniem umieścił piłkę w bramce. Lechia chcąc odrobić straty, mocno się otworzyła, co dawało okazje do kontrataków Żółto-Czerwonym. W 86 min. po jednym z nich w polu karnym sfaulowany został Olek. Do wykonania jedenastki tradycyjnie podszedł Robert Pisarczuk, który w praktyce mógł zamknąć już ten mecz. Niestety, tak się nie stało, bo piłkarz 1KS-u uderzył zbyt lekko i mało precyzyjnie, dając okazję do wykazania się swoimi umiejętnościami, bramkarzowi Lechii. W tym momencie baliśmy się, by nie stało się tak jak mówi powiedzenie, że nie wykorzystane sytuacje się mszczą. Tym bardziej, że zielonogórzanie rzucili się do desperackiego ataku. Nie potrafili jednak w końcowych minutach oddać choćby jednego strzału, co uniemożliwili im dobrze zorganizowani wrocławianie, a bardzo niewiele brakowało, by Ślęza strzeliła jeszcze jednego gola. Okazję ku temu miał w doliczonym czasie Olek, który uderzał z 40-stu metrów do pustej bramki i niestety, posłał futbolówkę obok niej.

ŚLĘZA WROCŁAW – LECHIA ZIELONA GÓRA 2:1 (1:1)

1:0 Jabłoński 6′
1:1 Lisowski 44′
2:1 Olek 81′

Ślęza – Kozioł, Pisarczuk, Wojciechowski (69’Olek), Wawrzyniak (90+2’Zawadzki), Jabłoński, Vanda (69’Marcjan), Kluzek, Afonso, Kozik, Bieńkowski, Kifert
rezerwa – Sypniewicz, Jezierski, Ulatowski, Jakóbczyk, Hampel, Drzymkowski
Lechia – Bursztyn, Lechowicz, Ostrowski, Lisowski (76’Maćkowiak), Figiel, Mycan (79’Dębski), Bambecki (84’Kołodenny), Tumala, Szmigiel (84’Pilarczyk), Zientarski, Rzeźnik (84’Guder)
rezerwa – Zeman, Kwieciński, Majchrzak, Szostak

Sędziowali – Łukasz Jakubski (Rybnik) oraz Bartosz Jeż i Patryk Kocur
Żółte kartki – Vanda – Lechowicz
Widzów – 200