To był mecz do wygrania
W rozegranym w Goczałkowicach-Zdroju meczu 20. kolejki rozgrywek Betclic III Ligi (grupa 3), Ślęza Wrocław przegrała z miejscowym LKS-em 1:2.
LKS Goczałkowice to bardzo solidny zespół, mający w składzie wielu doświadczonych piłkarzy. Wiedzieliśmy, że wygrać z nim będzie bardzo trudno, ale dziś było to jak najbardziej możliwe do zrealizowania. Tymczasem wracamy do Wrocławia bez choćby jednego punktu. Przyczyną takiego stanu rzeczy, były błędy przy wyprowadzaniu piłki spod własnej bramki, co bezwzględnie wykorzystali rywale, a także brak skuteczności przy finalizowaniu bardzo dobrych okazji.
Od początku meczu widać było, że obie drużyny mają piłkarską jakość. Pierwsza zaatakowała Ślęza. W 8 min. bardzo niecelnie uderzył z dystansu Mikołaj Wawrzyniak. W rewanżu groźnie uderzył Michał Płonka, lecz na nasze szczęście jeden z wrocławskich obrońców zatrzymał głową lecącą w stronę bramki piłkę. W 12 min. po dobrej akcji żółto-czerwonych, po strzale Wawrzyniaka, dobrze interweniował Klaudiusz Mazur. Z dystansu uderzał też Przemysław Marcjan, i o ile mocy temu uderzeniu nie brakowało, to już celności brakowało aż nadto. Niestety, w 21 min. przy wyprowadzeniu piłki, w prosty sposób traci ją jeden z naszych zawodników, co wykorzystują gospodarze, którzy po strzale Simeona Oure, obejmują prowadzenie. Ślęza mogła, a nawet powinna szybko wyrównać, ale znakomitą ku temu okazję zmarnował w 25 min. Miłosz Kozik, posyłając futbolówkę nad poprzeczką. W kolejnych minutach brakowało sytuacji podbramkowych i dopiero tuż przed przerwą, gospodarze mieli dwie swoje szanse, których nie wykorzystali Płonka i Oure.
W przerwie trener Grzegorz Kowalski dokonał dwóch zmian, które korzystnie wpłynęły na grę drużyny. Ślęza zaczęła szukać wyrównującego trafienia. W 52 min. na czystej pozycji znalazł się Jakub Jabłoński, ale jego uderzenie, w praktyce okazało się podaniem do bramkarza LKS-u. W 54 min. kapitalnie z dystansu huknął Mateusz Kluzek, lecz ku naszej rozpaczy, piłka tylko obiła słupek. Ponownie próbował pokonać miejscowego golkipera Marcjan, lecz posłał piłkę wprost w niego. Gdy z coraz większą nadzieją oczekiwaliśmy na wyrównanie, w 69 min. zostaliśmy boleśnie sprowadzeni na ziemię. Kolejne fatalne zagranie spod własnej bramki sprawiło, że piłkę przejął Dominik Zięba i płaskim uderzeniem podwyższył prowadzenie LKS-u. Wrocławianie po stracie tego gola nie zamierzali się poddać i wciąż szukali swoich szans. W 71 min. po rozklepaniu miejscowej defensywy, kapitalną okazję miał Vinicius, lecz zamiast w bramkę, wpierw trafił w obrońcę, a po sekundzie w bramkarza. W 83 min. po wrzucie piłki z autu przez Przemysława Tobołę, jej lot przedłużył głową Aleksander Kifert, przez co wylądowała ona pod nogami Pawła Wojciechowskiego, który pewnym uderzeniem sprawił, że Ślęza złapała kontakt. Mimo starań, więcej nie udało się już zrobić, przez co seria siedmiu meczów bez porażki, została przerwana.
LKS GOCZAŁKOWICE-ZDRÓJ – ŚLĘZA WROCŁAW 2:1 (1:0)
1:0 Oure 21′
2:0 Zięba 69′
2:1 Wojciechowski 83′
LKS – Mazur, Bąk (59’Rabczak), Gajda, Domagała (59’Flasz), Oure (73’Żagiel), Fidziukiewicz (77’Bogdański), Maroszek, Płonka (46’Zięba), Piszczek, Wuwer, Kiklaisz
rezerwa – Bęben, Komandera, Będzieszak, Orliński
Ślęza – Kozioł, Pisarczuk, Wawrzyniak (45’Wojciechowski), Marcjan (88’Vanda), Olek (46’Vinicius), Jabłoński (73’Toboła), Kluzek, Afonso, Kozik, Bieńkowski (73’Bullat), Kifert
rezerwa – Sypniewicz, Jakóbczyk, Drzymkowski, Kaique
Sędziowali – Dawid Matyszczak (Kluczbork) oraz Filip Kurasadowicz i Mateusz Wąsiak
Żółte kartki – Wawrzyniak, Kozik
Widzów – 200