Ślęza łapie oddech
W rozegranym w Katowicach meczu 30. kolejki rozgrywek Betclic III Ligi (grupa 3), Ślęza Wrocław wygrała z miejscową Podlesianką 1:0.
Dla obu zespołów było to spotkanie o wielkim ciężarze gatunkowym. Dla beniaminka z Katowic było to tak naprawdę spotkanie ostatniej szansy, by marzyć jeszcze o przedłużeniu trzecioligowego bytu. Ślęza tymczasem, gdyby przegrała w Katowicach znalazłaby się w wirtualnej strefie spadkowej. Tak się na szczęście nie stało, bo żółto-czerwoni jak najbardziej zasłużenie zwyciężyli na znakomicie przygotowanej płycie boiska, kameralnego obiektu w Katowicach. Gospodarze, choć się starali, tak naprawdę nie stworzyli sobie klarownej sytuacji do strzelenia gola, w przeciwieństwie do Ślęzy.
Mecz rozpoczął się od bardzo niecelnego uderzenia Aleksandra Kiferta. W 9 min. odnotowaliśmy pierwszą próbę strzelecką miejscowych, a konkretnie Miłosza Krzaka, z którą z łatwością poraził sobie Kacper Kozioł. Wrocławianie częściej oddawali strzały, ale po nich piłka w niewielkiej odległości, mijała obramowanie brami Podlesianki. Tak było dwukrotnie przy próbach Miłosza Kozika i przy jednej Roberta Pisarczuka. Gospodarze starali się odgryzać, jak choćby wtedy gdy strzelali Adam Żak i Łukasz Grzeszczyk, lecz nie były to strzały, które mogłyby zaskoczyć golkipera 1KS-u. Jeszcze przed przerwą, kolejny raz bez powodzenia uderzał Kozik.
Pierwsza połowa pokazała, że Ślęza jest w tym starciu w stanie sięgnąć po komplet punktów, ale warunkiem ku temu była poprawa skuteczności, a okazji było coraz więcej. Już na początku drugiej odsłony, stojący sam przed bramką Jakub Jabłoński, powinien otworzyć wynik. Powinien, lecz tego nie uczynił, bo fatalnie przyjął piłkę. W 62 min. po jednym z wielu egzekwowanych przez Ślęzę, rzutów rożnych, bardzo niewiele pomyli się główkujący Jakub Zawadzki. Gdyby ten mecz zakończył się bezbramkowym remisem, najbardziej niepocieszony byłby chyba Jabłoński. W 64 min. stanął on przed kolejną fantastyczną okazją do strzelenia gola, lecz jego strzał, w praktyce okazał się lekkim klepnięciem piłki do przodu, która dzięki temu zamiast w siatce, wylądowała w rękach Artura Tomanka. Wrocławianie raz za razem atakowali, głównie skrzydłami, ale brakowało im precyzji przy dośrodkowaniach. Kilka kolejnych strzałów oddali też gospodarze, ale podobnie jak poprzednim ich próbom i w tych brakowało jakości. W 75 min. piłkę nad poprzeczkę posłał Karol Chmielewski, czyli jeden z czterech juniorów (w sumie zagrało ich pięciu), którzy rozpoczęli mecz w podstawowej jedenastce. Czas mijał, a wynik wciąż nie ulegał zmianie. Aż wreszcie przyszła 83 min. Z rzutu wolnego piłkę wrzucił Pisarczuk, ta trafiła na głowę Kozika, który odegrał ją w pole bramkowe do Błażeja Jakóbczyka, a ten celnym strzałem sprawił, że Ślęza z Katowic zabrała do Wrocławia jakże cenny komplet punktów.
PODLESIANKA KATOWICE – ŚLĘZA WROCŁAW 0:1 (0:0)
0:1 Jakóbczyk 83′
Podlesianka – Tomanek, Wacławski (90’Sivtsev), Nowotnik (79’Jarnot), Grzeszczyk, Paszek (46’Oleksy), Lubaski, Kopeć, Gurgul (73’Matyśkiewicz), Krzak, Niesyto, Żak
rezerwa – Sip, Stachoń, Cebulak, Winiarczyk, Pasieka
Ślęza – Kozioł, Chmielewski (90+5’Toboła), Pisarczuk, Marcjan (70’Jezierski), Jabłoński (90+5’Bieńkowski), Kluzek, Afonso, Vinicius (70’Jakóbczyk)Zawadzki, Kozik, Kifert
rezerwa – Sypniewicz, Kotlarz, Kaique
Sędziowali – Albert Bińkowski (Skarżysko-Kamienna) oraz Katarzyna Chrzanowska i Błażej Turski
Żółte kartki – Afonso, Kifert
Widzów – 200