Bez satysfakcji

W rozegranym w Rybniku meczu 16. kolejki rozgrywek III ligi (grupa 3), Ślęza Wrocław zremisowała z miejscowym ROW-em 1964 1:1.

 

Punkt przywieziony z Rybnika powodów do satysfakcji nam nie daje. Ślęza powinna to spotkanie wygrać, bo w przekroju całego meczu była lepszym zespołem. Z drugiej strony jednak patrząc, po naszych piłkarzach widać skutki przebytych chorób i kontuzji, bowiem w tym momencie daleko im do dyspozycji jaką prezentowali w początkowej fazie sezonu. Dziś w kadrze meczowej znalazł się Piotr Zabielski, ale nadal w niej brakowało innych, jakże ważnych piłkarzy, czyli Roberta Pisarczuka i Macieja Tomaszewskiego. Nie było też Guliherme i Krzysztofa Bialika.

Początek meczu nie wskazywał na to, że Ślęza będzie miała kłopoty z odniesieniem zwycięstwa. Żółto-czerwoni dobrze weszli w to spotkanie. Już w 2 min. po uderzeniu Jakuba Gila piłka odbiła się od nogi obrońcy i minęła słupek. W 7 min. wrocławianie powinni prowadzić, gdy po dośrodkowaniu Mateusza Stempina, z najbliższej odległości głową strzelał Piotr Kotyla i ku naszej rozpaczy trafił w słupek. Gdy spodziewaliśmy się, że z każda następną minutą mecz będzie nabierał tempa i obfitował w sytuacje podbramkowe, stało się wręcz odwrotnie. Obie drużyny grały słabo, popełniając dużo strat i z rzadka konstruując ofensywne akcje. Po kilkunastominutowej stagnacji wreszcie coś się zaczęło dziać. W 25 min. Wiktor Piejak główkował w środek bramki, a w rewanżu ponownie z dystansu przymierzył Gil i ponownie piłka minęła słupek z zewnętrznej strony. W grze gospodarzy widać było, że swoich szans szukają oni głównie w stałych fragmentach gry i po takim w 28 min. o mało nie objęli prowadzenie. Po krótko rozegranym rzucie wolnym, Yaroslav Baranskyi huknął w poprzeczkę. Jeszcze przed przerwą, dobrą okazję miał Hubert Muszyński, lecz i po jego główce, piłka wylądowała w rękach Daniela Jony.

Ciekawsza była druga połowa, a to głównie za sprawą lepiej grających wrocławian, którzy przejęli inicjatywę. Bez powodzenia strzelali z dystansu Muszyński i Mikołaj Wawrzyniak. Ślęza atakowała, a z gola cieszyli się gospodarze. Tym razem rzut wolny wykonywał Marcin Wodecki, a piłka po jego wrzutce wylądowała w polu karnym, w którym niczym w bilardzie odbijali ją piłkarze obu drużyn, aż wreszcie trafiła do Jakuba Kuczery, a ten umieścił ją w siatce. Radość miejscowych nie trwała długo, bo już po minucie mieliśmy znów remis. Wyrównującego gola zdobył Wawrzyniak, a asystował mu Mateusz Kluzek. Im bliżej końca, tym napór Ślęzy był większy, a długimi momentami gospodarze nie byli w stanie przekroczyć linii oznaczającej połowę placu gry. Z tego naporu niewiele jednak wynikało, przede wszystkim przez niedokładność naszych piłkarzy. Ponownie za lekko strzelał by zaskoczyć bramkarza, Stempin, a Muszyński głową posłał futbolówkę nad poprzeczką. Rybniczanie zaczęli przy każdej okazji kraść czas, dając do zrozumienie, że punkt zdobyty w tym starciu jest dla nich zadowalający. Mogło to się zmienić w 88 min. gdy na zaskakujące uderzenie zdecydował się Wawrzyniak, ale i tym razem czujność zachował Jona.

ROW 1964 RYBNIK – ŚLĘZA WROCŁAW 1:1 (0:0)

1:0 Kuczera 53′
1:1 Wawrzyniak 54′

ROW – Jona, Janik, Pacholski, Baranskyi, Vasil, Spratek, Piejak (90’Budak), Jary, Warmiński (79’Polok), Kuczera, Wodecki (79’Krakowczyk)
rezerwa – Paszek, Kukuła, Pochcioł, Papiernik
Ślęza – Al-Ani, Diduszko (67’Traczyk), Gil (46’Wawrzyniak), Stempin, Kotyla, Dyr (67’Bohdanowicz), Olejniczak, Stępień, Samiec, Muszyński, Kluzek (90+1’Szydziak)
rezerwa – Zabielski, Stańczak, Telatyński

Sędziowali – Maciej Mikołajewski (Świebodzin) oraz Marek Wentland i Mateusz Koza.
Żółte kartki : Pacholski, Piejak – Diduszko, Samiec, Bohdanowicz, Wawrzyniak
Mecz bez udziału publiczności