Drugi raz z rzędu Ślęza sięga po Dolnośląski Puchar Polski
W rozegranym w Jeleniej Górze finałowym meczu rozgrywek Dolnośląskiego Pucharu Polski, Ślęza Wrocław wygrała z miejscowymi Karkonoszami 3:0.
Trener Karkonoszy – Ołeksandr Szeweluchin – w pomeczowym wywiadzie powiedział, że nie chciał aby jego zespół postawił w okolicach własnego pola karnego, przysłowiowy autobus, a nawet, że zamierzał zagrać bardziej ofensywnie i stąd w podstawowej jedenastce miejscowych znalazło się miejsce dla dwóch napastników. Może i takie zamiary jeleniogórzanie mięli, ale boisko. a przede wszystkim piłkarze Ślęzy brutalnie zweryfikowali ich realizację. Tak naprawdę Karkonosze nie postawiły zwykłego autobusu, ale raczej postawiły duży przegubowiec, w dodatku dwupiętrowy. Zaraz po meczu zaprzyjaźniony z nami jeleniogórski dziennikarz, zadał pytanie piszącemu te słowa, czy relacja zatytułowana będzie jednym słowem – przepaść. Tak prawdę mówiąc miał on całkowitą rację, bo rzeczywiście, przepaścią można by nazwać różnicę poziomów dzielących obydwa zespoły, mimo że Karkonosze to przecież lider swojej grupy IV ligi, który pragnie wywalczyć awans, czego zresztą jeleniogórzanom życzymy.
Od dłuższego już czasu, gdy stało się jasne, że w tym sezonie z awansu nic nie będzie, głównym celem naszego klubu było ponownie sięgnięcie po Puchar Polski na szczeblu wojewódzkim. Stąd też w ostatnich ligowych meczach trener Grzegorz Kowalski starał się oszczędzać swoich podstawowych graczy, przez co grali oni w zmniejszonym wymiarze czasowym. Chodziło głównie o to, by kolejni piłkarze nie dołączyli do kontuzjowanych wcześniej Macieja Tomaszewskiego i Filipa Olejniczaka, którzy przegrali walkę z czasem i wciąż są niezdolni do gry. Tymczasem z niedzielnego meczu w Brzegu wracaliśmy w fatalnych nastrojach i to nie ze względu na wynik. W starciu ze Stalą urazów doznali Mateusz Kluzek, Piotr Zabielski, Piotr Kotyla i filar defensywy 1KS-u, Adam Samiec. Ostatecznie nie będący w pełni sił Zabielski stanął między słupkami, a Kluzek zajął miejsce na ławce rezerwowych. Na dodatek, z powodu żółtych kartek, zagrać też nie mógł Javier Palacios. Można zatem śmiało powiedzieć, że z gry w finale wypadła połowa podstawowych piłkarzy Ślęzy, co powodowało, że mieliśmy małe obawy przy tym spotkaniem.
Mecz w Jeleniej Górze wzbudził spore zainteresowanie publiczności, która licznie wypełniła miejscowy stadion. Przybyli ono z nadzieją, że ich ulubieńcy sprawią niespodziankę i sięgną po trofeum. Wynik końcowy był zatem dla nich rozczarowujący, a mieli oni okazję zobaczyć, z czym przyjdzie mierzyć się Karkonoszom, jeśli drużynie tej uda się awansować. Od pierwszego gwizdka arbitra inicjatywa należała do gości. Wrocławianie z łatwością przedostawali się w okolice pola karnego miejscowych, którzy właśnie tam stawiali zasieki. Już w 5 min. mogły być one skutecznie przerwane przez Piotra Stępnia, który przez nikogo nieobstawiony, stojąc tuż przed bramką, nie trafił w piłkę. Następne minuty to dużo dośrodkowań wrocławian, które były źle adresowane, bo najczęściej piłki wyłapywał, jak się potem okazało, dopiero rozgrzewający się Wojciech Fościak. W 19 min. golkiper wypożyczony do Karkonoszy z GKS-u Katowice, odważną interwencją sprzątnął piłkę sprzed nosa Stępniowi. W 24 min. umiejętności bramkarza sprawdził mocnym uderzeniem Kornel Traczyk. Po chwili zbyt lekko główkował Stępień, a Julian Trochanowski źle przymierzył z dystansu. W 29 min. bardzo dobry strzał oddał Mateusz Stempin, a kapitanie obronił go rozgrzany już dobrze Fościak. Z rzutu wolnego wynik próbował otworzyć Robert Pisarczuk, ale i on się pomylił. Jeszcze przed przerwą znakomitej , indywidualnej akcji, skutecznie wykończyć nie zdołał Traczyk. Gospodarze, przez pierwsze 45 minut zdołali oddać tylko dwa strzały, który były raczej podaniami do rąk Zabielskiego, niż uderzeniami mogącymi spowodować zagrożenie. Mimo ogromnej przewagi, do przerwy goli nie zobaczyliśmy.
Po zmianie stron wciąż dominował Ślęza, a gospodarze sprawiali wrażenie, że chcieliby ten bezbramkowy remis dociągnąć do końca meczu i rozstrzygnąć go w rzutach karnych. Na takie rozwiązanie nie chcieli się zgodzić żółto-czerwoni, którzy szybko rozpoczęli regularny obstrzał jeleniogórskiej bramki. Stempin i Traczyk niecelnie uderzali z dystansu, a podobnie, choć z bliskiej odległości uczynił Krzysztof Bialik. W 59 min. Fościak z problemami obronił strzał Stempina, a na dodatek żaden z wrocławian nie znalazł się na tyle blisko, by skutecznie futbolówkę dobić. Ponad godzinę czekaliśmy by wznieść ręce do góry i w końcu uczyniliśmy tak w 62 min. gdy po podaniu Tomasza Dyra, piłkę do bramki wpakował Stępień. W 66 min. powinno być już 2:0, czemu zapobiegł kolejną, fenomenalną interwencją bramkarz Karkonoszy, odbijając piłkę po główce Stempina. Wydawać się mogło, że jeleniogórzanie po utracie gola zagrają odważniej i szukać będą okazji do wyrównania, lecz w rzeczywistości to wciąż dzieliła i rządziła na boisku Ślęza, tocząca pojedynek nie z całym jeleniogórskim zespołem, a jego najjaśniejszą postacią, czyli Fościakiem. W 76 min. bramkarz ten poradził sobie ze strzałem Kluzka z bliska, ale minutę później, był już bez szans gdy tym razem Kluzek już się nie pomylił. W 80 min. na 3:0 podwyższył Mikołaj Wawrzyniak. Zwycięstwo 1KS-u mogło być jeszcze bardziej okazałe, gdyby w 83 min. Stępień wygrał pojedynek sam na sam z Fościakiem. W 86 min. tuż po pojawieniu się na boisku Dominik Krukowski dał się wykazać jeleniogórskiemu bramkarzowi koleją świetną interwencją, a Vinicius kropnął w słupek.
Ślęza drugi raz z rzędu, a trzeci w swojej historii sięgnęła po wojewódzkie trofeum. Swoją drogą trzeba by poszperać w archiwach i sprawdzić, komu udało się obronić puchar, a jeśli już, to kiedy to miało miejsce. Nasi piłkarze odebrali medale i czek na 40 000 zł, a kapitan zespołu, Robert Pisarczuk, z rąk prezesa DolZPN Andrzeja Padewskiego, odebrał wspaniały Puchar. Potem zaczęła się feta i chóralne śpiewy, a następnie w jakże radosnych nastrojach upłynęła podróż do Wrocławia.
Prestiż, puchar, medale i pieniądze to nie wszystko, bo jak wiemy Ślęza jako triumfator rozgrywek wojewódzkich znów zagra w rozgrywkach Fortuna Puchar Polski. Pamiętamy znakomite widowiska z jesieni, w których 1KS rywalizował z Wigrami Suwałki i Górnikiem Łęczna. Kogo los tym razem przydzieli żółto-czerwonym ? Na odpowiedź na to pytanie musimy jeszcze troszkę poczekać.
KARKONOSZE JELENIA GÓRA – ŚLĘZA WROCŁAW 0:3 (0:0)
0:1 Stępień 62′
0:2 Kluzek 77′
0:3 Wawrzyniak 80′
Karkonosze – Fościak, Kuźniewski, Wawrzyniak (87’Karmelita), Kocot (87’Firlej), Czerwiński (66’Gargas), Młodziński (72’Siudak), Giziński (63’Lekszycki), Niemienionek, Poszelężny, Kulchawy, Sutor (87’Denis)
rezerwa – Błaszkiewicz
Ślęza – Zabielski, Stempin, Pisarczuk, Bohdanowicz, Traczyk (73’Wawrzyniak), Bialik (58’Gil), Dyr, Afonso, Stępień (85’Krukowski), Muszyński, Trochanowski (58’Kluzek, 85’Vinicius)
rezerwa – Adamczyk, Flarski
Sędziowali – Damian Sylwestrzak oraz Marcin Tomalski i Marcin Fajfer.
Żółte kartki – Pisarczuk, Traczyk
Widzów – 500