Ślęza bliska sprawienia niespodzianki w Sosnowcu
W rozegranym w Sosnowcu meczu sparingowym Ślęza Wrocław przegrała z ekstraklasowym Zagłębiem 1:2.
W zapowiedzi tego spotkania pisaliśmy, że żółto-czerwoni na Stadionie Ludowym zagrają tak, by pozostawić po sobie jak najlepsze wrażenie. Po tym meczu możemy śmiało powiedzieć, że nie zawiedli naszych oczekiwań. Długimi momentami poniedziałkowej potyczki wrocławianie grali jak równy z równym z przeciwnikiem z najwyższej klasy rozgrywkowej. Zwłaszcza pierwsza połowa w wykonaniu 1KS-u mogła się bardzo podobać, tym bardziej, że zakończyła się ona zwycięsko dla naszego zespołu.
Gdy w 2. min. Szymon Lewicki strzałem głową obił poprzeczkę bramki wrocławian, mogło się wydawać, że będzie to jednostronny mecz i zakończy się on tak, jak wielu kibiców prognozowało, czyli wysokim zwycięstwem beniaminka ekstraklasy. Tymczasem w kolejnych minutach trudno było odnieść wrażenia, że obie drużyny dzieli różnica aż trzech klas rozgrywkowych. Piłkarze Ślęzy wcale nie przestraszyli się swoich rywali i dosyć licznie zgromadzonej publiczności pokazali, że do Sosnowca nie przyjechali się tylko bronić. Pierwszą doskonała okazję do zdobycia gola żółto-czerwoni stworzyli w 21 min. Po efektownym zagraniu „piętką” przez Jakuba Jakubczyka, strzelał Maciej Matusik, a kunsztem w bramce wykazał się Matko Perdijić. Chwilę potem po przeciwnej stronie boiska arbiter dopatrzył się przewinienia w polu karnym i podyktował jedenastkę dla miejscowych. Sosnowieccy kibice gola jednak nie zobaczyli bo stojący w bramce Ślęzy, 19-sto letni Łukasz Palmowski (nie ma on jeszcze ani jednej minuty rozegranej w oficjalnym meczu seniorów) wyczuł intencję Adama Banasiaka i popisał się znakomitą interwencją. Optyczna przewaga miejscowych nie przekładała się na sytuacje bramkowe. Poza kilkoma niecelnymi uderzeniami z dystansu praktycznie nie zagrażali oni bramce Ślęzy. Tymczasem uważnie grający w defensywie wrocławianie wyczekiwali na swoje okazje. Z dystansu nad poprzeczką uderzył Matusik, ale tuż przed przerwą ten sam piłkarz już się nie pomylił. Po doskonałym prostopadłym podaniu jednego z testowanych zawodników, Maciek znalazł się w sytuacji sam na sam i po minięciu Perdijica wpakował piłkę do pustej bramki. Do przerwy niespodziewanie prowadził trzecioligowiec ze stolicy Dolnego Śląska.
Po zmianie stron i dużych roszadach w składzie Ślęzy, Zagłębie mocniej przycisnęło i w krótkim czasie zdobyło 2. gole po strzałach Vamara Sanogo i Lewickiego. Ten ostatni miał jeszcze jedną fantastyczną okazję, lecz z bliskiej odległości nie trafił do pustej bramki. W 65 min. na boisko powrócił Adrian Niewiadomski, lecz przebywał na nim tylko przez chwilę, bo po zobaczeniu drugiego żółtego kartonika musiał je ponownie opuścić. Ślęza jednak tylko przez chwilę grała w osłabianiu, bo po dogadaniu się przez szkoleniowców obu ekip, na boisko wszedł Kornel Traczyk, dzięki czemu wrocławianie ponownie grali pełną jedenastką. Im bliżej końca meczu tym żółto-czerwoni grali coraz odważniej. W 78 min. po strzale kolejnego z testowanych piłkarzy, bramkarz Zagłębia sparował piłkę na rzut rożny, a minute później piłki meczowej nie wykorzystał Hubert Muszyński, który obsłużony podaniem od Jakuba Bohdanowicza, z kilku metrów posłał piłkę nad poprzeczką. W 85 min. okazję miał jeszcze Kamil Mańkowski, lecz i z jego strzałem poradził sobie Perdijić.
To był dobry mecz naszych piłkarzy. Wstydu nie przynieśli, a wręcz przeciwnie zasłużyli na słowa uznania, których zresztą nie szczędzili im kibice obserwujący to spotkanie.
ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC – ŚLĘZA WROCŁAW 2:1 (0:1)
0:1 Matusik 44′
1:1 Lewicki 55′
2:1 Sanogo 63′
Zagłębie – Perdijić, testowany (46′ Sanogo, 79′ testowany), Pawlik, Cichocki, Malheiro, testowany, Rzonca, Babiarz, Mello, Banasiak, Lewicki.
Ślęza – Palmowski, Molski (46’Mańkowski), Muszyński, Wdowiak, Łątka (65’Niewiadomski, 68’Traczyk), testowany (46’Repski), Niewiadomski (46’Bohdanowicz), testowany (46’testowany), Traczyk (46’Berkowicz), Matusik (46’Stempin), Jakóbczyk (46’testowany)