Powiedzieć dziękujemy, to stanowczo za mało
Słowo „Legenda” często jest nadużywane gdy pisze się o piłkarzach i trenerach. W przypadku Józefa Majdury ma ono jednak prawdziwe znaczenie. Józef Majdura zawsze będzie dla nas postacią legendarną.
Sobota 10 luty 2018. W tym dniu piłkarze Ślęzy Wrocław rozegrali mecz sparingowy w Kluczborku z MKS-em. Nie było to jednak najważniejsze wydarzenie tamtego dnia. W drodze powrotnej cały zespół wraz ze sztabem szkoleniowym i działaczami odwiedził bowiem Józefa Majdurę. Okazją ku temu było wręczenie statuetki „Legendy Ślęzy Wrocław” temu wybitnemu szkoleniowcowi, który 1KS zawsze nosił w sercu. Spotkanie z tą legendą piłkarskiej Ślęzy było niezwykle wzruszające, tak że co niektórym łzy same cisnęły się do oczu. Pojawiły się i one w oczach Pana Józefa, gdy z rąk trenera Grzegorza Kowalskiego odebrał pamiątkową statuetkę oraz gdy kapitan zespołu Ślęzy, Mateusz Kluzek wręczył Mu piłkę z podpisami naszych zawodników. Towarzyszyła temu owacja na stojąco. Trener Józef Majdura nie ukrywał wzruszenia i bardzo dziękował za tę niespodziewaną wizytę. Życzył też naszym piłkarzom awansu do II ligi.
Jak przedstawić tego wspaniałego człowieka, jak go wspomnieć. Pisząc ten artykuł postanowiłem posiłkować się albumem „Ślęza to Wrocław” i oddać głos samemu Panu Józefowi, który przy pracy na tym wydawnictwem długo rozmawiał z Pawłem Malczewskim.
– Pochodzę z Gorlic, miasta powiatowego między Nowym Sączem a Jasłem. Po wojnie zaczął się tam odradzać sport. My, jako młodzi chłopcy, musieliśmy sami się zorganizować, załatwić jakąś piłkę. Jedna musiała nam wystarczyć. Samodzielnie założyliśmy klub MKS Błysk Gorlice. Graliśmy z innymi klubami naszych rówieśników. Do Wrocławia przyjechałem w 1953 roku na studia na AWF. Przez pierwszy rok byłem zaangażowany w zajęcia na uczelni. Ślęza, czyli wówczas Ogniwo, w 1954 roku grała w II lidze. Niestety, decydujący mecz w Zabrzu z Górnikiem przegrała, no i spadła.W Ślęzie bramkarzem był wtedy Jednoróg, który był też asystentem na mojej uczelni. Podczas spartakiady wystartowaliśmy jako uczelnia drużynę. Grałem w niej ja i między innymi Eryk Potyka, który przyjechał z Raciborza. Ślęza spadła z II ligi i my z Erykiem dołączyliśmy do klubu. –
Takie były początki związku Józefa Majdury ze Ślęzą. Był to związek na dobre i na złe, bowiem Pan Józef nie zostawił klubu nawet wtedy gdy nie wiodło się mu najlepiej. W roku 1955 niewiele brakowało, by 1KS zanotował kolejny, drugi z rzędu spadek – W 1955 roku drużyna drugoligowa właściwie się rozsypała i zaczęto tworzyć nowy zespół. Ja i Eryk Potyka byliśmy jednymi z kilku nowych zawodników. Mało brakowało, a w 1955 roku spadlibyśmy z III ligi, ale udało się w Chojnowie wygrać decydujący mecz. W 1956 roku było jeszcze więcej zmianw Ślęzie. Ściągnięto kilku zawodników: Biskupka z Polonii Bytom, Salwiczka z OWKS Kraków, Kryzasa z Mysłowic i Opaszowskiego z Popdlesianki. Czterech Ślązaków. Mieliśmy mocny zespół i nawet walczyliśmy o awans ze Śląskiem Wrocław. Nie udało się. Ja grałem już wtedy w reprezentacji okręgu. W tamtych czasach rozgrywki między okręgami były bardzo modne. W 1957 roku trenerem został Mirosław Mucha, wcześniej zawodnik Ślęzy.
Wystarczyło kilka lat, by kibice Ślęzy Wrocław pokochali Józefa Majdurę , tak jak on pokochał 1KS. Trudno było już wtedy wyobrazić sobie zespół, bez Majdury w składzie. W 1958 roku, Ślęza podjęła kolejną próbę walki o awans, a Pan Józef tamten okres wspominał tak – W 1958 roku trenerem został Karel Finek z Czechosłowacji. Jego przybycie o mało nie puściło klubu z torbami. Warunki, na jakich go zatrudniono, były niewyobrażalne jak na tamte czasy. Pan Finek mieszkał w hotelu Monopol. Cuda, wianki. On wprowadzał nowoczesne metody z zawodowej, zachodnioeuropejskiej piłki nożnej. To spowodowało, że zajechał nieprzygotowanych do tego młodych chłopaków. Zdobyliśmy mistrzostwo okręgu, ale nie mieliśmy już sił. Nie byliśmy w stanie podołać jego metodom. Po latach, już jako trener, wiedziałem, że zatrudnienie Finka było w tamtych czasach największym błędem.Gdyby on trafił do zawodników odpowiednio przygotowanych, to mogło się udać, ale w tamtej sytuacji nie było szans.
Lata mijały, a Józef Majdura wciąż był wiernym barwom Ślęzy Wrocław. Szybko, bo mając 23 lata został kapitanem zespołu, w którym grał jeszcze pod koniec lat 60-tych. Rozstanie nastąpiło w roku 1969. Wtedy właśnie już jako trener Józef Majdura rozpoczął pracę w Śląsku Wrocław. Z początku z grupami młodzieżowymi, a następnie już z seniorami. W 1977 roku będąc asystentem trenera Władysława Żmudy, był jednym z tych, który doprowadził WKS do tytułu Mistrza Polski. Pomagał również Aleksandrowi Papieskiemu w kolejnym, zakończonym zdobyciem 2. miejsca sezonie, a w roku 1979 został pierwszym trenerem klubu z Oporowskiej. W tym samym roku przeniósł się do Wałbrzycha, by zostać szkoleniowcem miejscowego Górnika. Potem była znów Ślęza – Po nieporozumieniach z władzami Ślęzy w 1969 roku odszedłem do Śląska i przez kolejne 10 lat byłem w tym klubie. W 1979 roku przeszedłem ze Śląska do Górnika Wałbrzych. Po trzyletnim urlopie w oświacie podjąłem decyzję o powrocie do Wrocławia. Do emerytury miałem już niewiele. Zarzekałem się, że do Ślęzy już nie wrócę, bo miałem uraz do działaczy, ale w roku 1981 przekonał mnie do tego Bogusław Kryś – bardzo fajny facet. Objąłem drużynę trzecioligową i w sezonie 1983/84 weszliśmy do II ligi.
Wśród piłkarzy, którzy wywalczyli awans, był też obecny szkoleniowiec Ślęzy, Grzegorz Kowalski. Dla niego Józef Majdura i Stanisław Świerk to byli najważniejsi szkoleniowcy z jakim spotkał się w swojej piłkarskiej karierze. O swoim ówczesnym szkoleniowcu zawsze wypowiada się w samych superlatywach – Trener Józef Majdura miał ogromną klasę i potrafił scalić nas w jeden zespół. To stanowiło naszą siłę.
Ostatnim sezonem, w którym Józef Majdura prowadził Ślęzę był sezon 1984/85. Choć od tego czasu minęło już wiele lat, to wciąż pozostaje On w pamięci starszych kibiców, którzy niegdyś śpiewali na stadionach „Józef Majdura, najlepszy w Polsce fachura”. I to jest prawda, Józef Majdura był fachowcem o jakich teraz trudno. Wychował on całe pokolenia piłkarzy, których wymienienie teraz trwało by bardzo długo. Józef Majdura był jednak przede wszystkim wspaniałym człowiekiem. My możemy się tylko cieszyć, że tak mocno związany był ze Ślęzą Wrocław o której mówił jeszcze niedawno – Ja się zawsze czułem związany z klubem. Jako zawodnik i trener spędziłem w Ślęzie kupę czasu. Dla mnie to jest klub numer jeden – Tak samo zresztą mówi syn Pana Józefa, Paweł Majdura, który informując nas o śmierci swojego Ojca napisał – W ostatnich latach klub o nim nie zapomniał. Został odwiedzony przez przedstawicieli klubu w 2018r. gdzie został nagrodzony tytułem „Legendy piłkarskiej Ślęzy”. Była to wyjątkowa i wzruszająca chwila. Do końca nosił w sercu swój macierzysty Klub i interesował się wynikami drużyny.
Ceremonia pogrzebowa rozpocznie się mszą św. żałobną w sobotę, 13.07.2019 r. o godz. 12.00 w kaplicy na cmentarzu w Chwałowicach gm. Jelcz-Laskowice.