Rekord był blisko, ale ze Ślęzą wciąż jeszcze nie wygrał
W rozegranym w Bielsku-Białej zaległym meczu `4. kolejki rozgrywek III ligi (grupa 3), Ślęza Wrocław zremisowała z miejscowym Rekordem 1:1.
To był ósmy w historii mecz Ślęzy z Rekordem i nadal w rywalizacji tych zespołów, Rekord nie zdołał wygrać z 1KS-em. Trzeba jednak szczerze przyznać, że dziś gospodarze byli najbliżej tego, aby wreszcie pokonać żółto-czerwonych, bo byli dziś zespołem lepszym i mieli kilka fantastycznych okazji do strzelenia bramek. Ślęza wyrównała w końcówce, a paradoksalnie, niewiele brakowało, by w ostatniej akcji meczu, wrocławianie to starcie wygrali.
Do składu Ślęzy powrócił dziś Maciej Tomaszewski, ale żeby nie było tak dobrze, wypadł z niego kontuzjowany Hubert Muszyński. W dalszym ciągu trener Grzegorz Kowalski nie mógł skorzystać z usług Guilherme, Krzysztofa Bialika, a przede wszystkim Roberta Pisarczuka, którego brak na boisku w ostatnich meczach jest bardzo odczuwalny.
Mecz rozpoczął się od ataków pozycyjnych wrocławian i wyczekiwanie do okazji na kontrę przez miejscowych. Taka nadarzyła się w 7 min. gdy po długim rajdzie, Bartosz Guzdek po raz pierwszy sprawdził umiejętności Kaisa AL-Aniego. Chwilę potem, niebezpiecznie, acz niecelnie główkował Seweryn Caputa. W kolejnych akcjach widzieliśmy niecelne uderzenia z dystansu Macieja Diduszki i z drugiej strony Szymona Szymańskiego. W 12 min. pierwszej, znakomitej okazji nie wykorzystali gospodarze, a konkretnie Konrad Kareta, którego strzał z bliskiej odległości znakomicie obronił golkiper Ślęzy. W rewanżu po długim rajdzie, obok bramki posłał futbolówkę Mateusz Stempin. W 27 min. Ślęza miała swoją najlepszą w tej części meczu okazję, ale po główce Adama Samca piłka obiła słupek. Co prawda po odbiciu od niego starał się ją wepchnąć do siatki Damian Szydziak i ostatecznie po nogach jednego z obrońców, wtoczyła się ona do bramki, ale asystent arbitra głównego zasygnalizował, że Szydziak był na pozycji spalonej. W 28 min. nasi piłkarze mimo kilku prób nie potrafili wybić piłki z okolic własnego pola karnego, co skończyło się tym, że po prostopadłym podaniu Szymańskiego, gola zdobył Guzdek. W 43 min. mogło, a raczej powinno być już 2:0. Stempin sfaulował rywala w polu karnym i sędzia podyktował jedenastkę. Jej wykonawcą był Caputa, ale jego intencje znakomicie wyczuł Al-Ani.
Po zmianie stron, jako pierwszy niezłej okazji, strzelając niecelnie, nie wykorzystał Piotr Stępień. Więcej z gry wciąż jednak mieli rekordziści. W 57 min. naszym defensorom urwał się Daniel Iwanek i będąc w sytuacji sam na sam z bramkarzem 1KS-u, przegrał ten pojedynek. Wrocławianie wciąż mieli problemy z celnością, bo zarówno po strzale Mikołaja Wawrzyniaka, jak i główce Jakuba Bohdanowicza, piłka nie poleciała w światło bramki. W 65 min. Al-Ani doskonale radzi sobie ze strzałem Guzdka, a za moment spisuje się jeszcze lepiej wybraniając „setkę” Mateusza Madzi. W 71 mi. Filip Olejniczak z 12. metra uderzył nad poprzeczką. Piłkarzem, który mógł zamknąć mecz był Marek Sobik, ale i on w 80 min. nie wykorzystał fantastycznej okazji, gdy przez nikogo nie atakowany z kilku metrów mocno przestrzelił. W 86 min.doczekaliśmy się pierwszego, celnego strzału Ślęzy, a tym, który sprawdził umiejętności Jakuba Szumery, był Bohdanowicz. Za moment po drugiej stronie boiska, po raz kolejny Al-Ani okazał się być lepszym od Sobika, pewnie interweniując po jego strzale. I w końcu doczekaliśmy się minuty 88. W niej właśnie Stempin zacentrował piłkę w pole karne, gdzie Kornel Traczyk głową zdobył wyrównującego gola. Gospodarze starali się szybko odzyskać prowadzenie, ale wrocławianie grali bardzo czujnie w defensywie, a w ostatniej akcji meczu, sam na połowie rywala znalazł się z piłka Stępień i gdy pędził w kierunku bramki, zatrzymał go, taktycznie faulując Caputa. Decyzja arbitra mogła być w tej sytuacji tylko jedna, czerwona kartka. Po niej Ślęza egzekwowała bez powodzenia jeszcze rzut wolny i sędzia zagwizdał po raz ostatni.
Nie ma co ukrywać, że dziś szczęście było po naszej stronie. Z przebiegu gry, z punktu zdobytego w starciu z bardzo dobrze grającym rywalem, możemy się cieszyć. A co możemy powiedzieć o naszych piłkarzach. Jak zwykle to, że grali z duża ambicją, ale też często gdy głowa chciała, to nogi odmawiały posłuszeństwa. A już w sobotę kolejny mecz. Czy zaledwie dwa dni przerwy pozwoli wrocławianom choć po części powrócić do dyspozycji sprzed miesiąca. Będzie o to trudno, ale wierzymy, że tak też się stanie.
Na koniec chcemy podziękować gospodarzom, za miłe jak zwykle przyjęcie. Nie ukrywamy, że bardzo lubimy odwiedzać fajny, kameralny i szczęśliwy dla nas stadion w Cygańskim Lesie, który niedawno wzbogacił się o dach przykrywający trybuny. Mamy tylko prośbę, by jak będzie to możliwe, zrobić coś z bardzo spieszącym się zegarem, który wprowadza wszystkich w błąd, bowiem w każdej z części meczu przyspieszał on o równe 2 minuty.Stąd w rzeczywistości gdy wskazywał on, że minęła 45 minuta, w rzeczywistości była to minuta 43.
REKORD BIELSKO-BIAŁA – ŚLĘZA WROCŁAW 1:1 (1:0)
1:0 Guzdek 38′
1:1 Traczyk 88′
Rekord – Szumera, Madzia, Wyroba, Szymański, Caputa, Wróblewski (74’Sobik), Guzdek (85’Czaicki), Żołna, Iwanek (76’Kamionka), Kowalczyk, Kareta
rezerwa – Grabowski, Rucki, Waliczek
Ślęza – Al-Ani, Diduszko (46’Bohdanowicz), Stempin, Kotyla (63’Traczyk), Szydziak (46’Dyr), Olejniczak, Stępień, Wawrzyniak (80’Gil), Samiec, Tomaszewski, Kluzek (63’Stańczak)
rezerwa – Zabielski, Telatyński
Sędziowali – Krystian Stenzinger (Zagań) oraz Michał Zięba i Krystian Urbański
Żółte kartki – Szymański, Żołna, Kareta, Sobik, Kamionka – Al-Ani, Stańczak, Bohdanowicz
Czerwona kartka – Caputa 90+6′
Mecz bez udziału publiczności