Najważniejsze, że komplet punktów pozostał we Wrocławiu
W meczu 8. kolejki rozgrywek III ligi (gr.3), Ślęza Wrocław wygrała z Lechią Zielona Góra 2:0.
Ileż to razy żałowaliśmy, patrząc na zegar, że mecze Ślęzy już się kończą, bo chciałoby się więcej oglądać efektownej gry i strzelanych przez żółto-czerwonych goli. Dziś spoglądając na zegar mieliśmy inne odczucia. Zdawać się mogło, że czas posuwał się ze zwolnioną prędkością, a wszyscy obecni na stadionie sympatycy wrocławskiego klubu, chcieliby aby ten mecz dobiegł już końca. Prawda jest bowiem taka, że wrocławianom gra się zupełnie nie kleiła. Rozegrali oni dziś najsłabsze spotkanie w tym sezonie i tym bardziej należy im się chwała, że mimo to zwyciężyli.
Mecz mógł dobrze otworzyć w 5 min. Piotr Stępień, lecz po jego bombie, piłka przeleciała nad poprzeczką. Goście, swoją pierwszą okazję mieli w 8 min. gdy Piotr Zabielski zmuszony został do interwencji po uderzeniu jakie oddał Mykyta Łoboda. Wrocławianie mieli spore problemy z konstruowaniem akcji, a łatwiej przychodziło to przyjezdnym. Próbowali oni strzelać, ale zarówno uderzenie Mariusza Kaczmarczyka, jak i Łobody, nie miały mocy by sprawić choćby najmniejszy kłopot Zabielskiemu. W 21 min. niecelnie przymierzył Mikołaja Wawrzyniak. Chwilę potem doszło do nieszczęśliwego zdarzenia, bowiem Adam Samiec zderzył się głową z jednym z rywali, a jego twarz natychmiast zalała się krwią. Nasz piłkarz nie był już zdolny do gry i udał się na pogotowie, gdzie jego głęboka rana na czole z pewnością została zszyta. Przez kilka minut Ślęza grała w dziesiątkę, ale przyjezdni nie potrafili wykorzystać liczebnej przewagi, oddając w tym czasie dwa niecelne strzały w wykonaniu Jakuba Babija i Kaczmarczyka. Ten pierwszy próbował jeszcze dwa razy zaskoczyć bramkarza Ślęzy, za pierwszym razem nie posyłając piłki w światło bramki, a za drugim uderzył bardzo lekko. Gdy wydawało się, że przed przerwą nic ciekawego na boisku już się nie wydarzy, w 40 min. po znakomitym rajdzie i dośrodkowaniu Mateusza Stempina, wślizgiem piłkę w bramce umieścił Stępień.
Po zmianie stron więcej z gry mieli zielonogórzanie. Pierwszy strzał w tej części gry był jednak udziałem Ślęzy, a konkretnie Wawrzyniaka, który posłał piłkę wprost w rękawice Wojciecha Fabisiaka. W 55 min. przed utratą gola, ratuje nasz zespół ofiarną interwencją Stempin. Z biegiem czasu impet gości osłabł, a coraz częściej do głosu zaczęli dochodzić wrocławianie. W 65 min. na boisku pojawił się Oskar Hampel i ten młodziutki piłkarz ożywił grę 1KS-u. W 73 min. Stępień uderzył w boczną siatkę. Po drugiej stronie boiska trzeba odnotować dwa niebezpieczne, acz niecelne strzały głową Łobody. Ślęza mogła tymczasem powiększyć prowadzenie w 83 min, gdyby nie interwencja sędziego bocznego, który nie nadążył za akcją i podniósł chorągiewkę sygnalizując spalonego Viviciusa, a Brazylijczyk z włoskim paszportem na pewno na pozycji spalonej nie był. W 85 min odetchnęliśmy z ulgą. W środkowej strefie boiska kolejny wrocławski junior, Dominik Krukowski skutecznie wyblokował piłkę, ta trafiła do stojącego na własnej jeszcze połowie Viniciusa, a ten włączył swoje turbo i nie dając się dogonić strzelił drugiego gola dla Ślęzy. W samej końcówce czujność Fabisiaka sprawdził jeszcze Krukowski, a bardzo bliski strzelenia gola był też Jakub Bohdanowicz.
ŚLĘZA WROCŁAW – LECHIA DZIERŻONIÓW 2:0 (1:0)
1:0 Stępień 40′
2:0 Vinicius 85′
Ślęza – Zabielski, Stempin (65’Hampel), Pisarczuk (80’Kotyla), Bohdanowicz, Wawrzyniak (80’Krukowski), Hawryło (80’Vinicius), Afonso, Stępień, Niewiadomski, Samiec (28’Traczyk), Muszyński
rezerwa – Wąsowski, Fediuk
nieobecni – Kluzek (kontuzja), Tomaszewski (choroba)
Lechia – Fabisiak, Ostrowski, Łokietek, Maćkowiak (57’Frankowski), Małecki (65’Żurawski), Konieczny (65’Wieczorek), Kaczmarczyk (67’Król), Babij, Athenstadt, Łoboda, Ekwuene (46’Żukowski)
rezerwa – Sieracki, Surożyński
Sędziowali – Rafał Rokosz (KS Katowice) oraz Maciej Radziejewski i Mateusz Grela.
Żółte kartki : Stempin – Babij, Ekwueme, Żukowski
Widzów – 100