Ślęza Wrocław wygrywa w Żywcu i awansuje do II ligi!!!
W rozegranym w Żywcu meczu 22. kolejki rozgrywek III ligi kobiet (grupa 3), Ślęza Wrocław wygrała z miejscowym Mitechem 5:2 i tym samym zapewniła sobie awans do II ligi.
Od sezonu 2016/17, przez sześć kolejnych, Ślęza rywalizowała w III lidze. Przez cztery lata były to rozgrywki wojewódzkie, a przez ostatnie dwa już makroregionalne. W rozpoczynającym się w sierpniu sezonie 2022/23 Ślęzy Wrocław już w tej klasie rozgrywkowej nie zobaczymy, za to będziemy się emocjonować występami dziewczyn reprezentujących żółto-czerwone barwy już w lidze II.
Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak wielka odpowiedzialność ciąży na zawodniczkach 1KS-u. Do Żywca jechały one w roli faworytek, a nikt praktycznie nie dopuszczał do siebie myśli, by to starcie mogło zakończyć się niekorzystnym dla nas rezultatem. Podobnie jak w meczu na szczycie z Czarnymi II Sosnowiec, spodziewaliśmy się, że głównym rywalem wcale nie musi być przeciwnik, a może być za to nim stres. Pod tym względem wszystko się zgadzało. Na miejscu się jednak okazało, że wrocławianki będą miały też do czynienia z dwoma jeszcze bardzo niesprzyjającymi czynnikami. Pierwszym z nich było niewymiarowe boisko (długość była ok, ale za to szerokość zdecydowanie nie), które na dodatek było też bardzo nierówne i nie sprzyjało grze kombinacyjnej, czyli takiej jaką preferuje nasz zespół. Kolejny niesprzyjający czynnik, to trójka sędziowska, a delegowanie jej w takim składzie na mecz decydujący o awansie, potwierdza tylko, że nie wszyscy jeszcze traktują piłkę nożną kobiet zbyt poważnie. Otóż w roli asystentów wystąpili panowie, którzy już z pewnością przekroczyli siedemdziesiątkę. Wielki szacunek dla nich, że mimo to wciąż jeszcze są czynnymi arbitrami, ale nie oszukujmy się, że w pewnym wieku wzrok i szybkość już nie są takie jak niegdyś i to było dziś bardzo widoczne. Najlepszy przykład, to sygnalizacja autu, gdy piłka była jeszcze kilkadziesiąt centymetrów od linii bocznej, a drugi z przykładów, to jak najbardziej prawidłowo zdobyta przez Karinę Kruk bramka, nieuznana z powodu rzekomej pozycji spalonej. O ile błędy asystentów można jednak zrzucić na ich wiek, to jednak to co kombinował na murawie sędzia główny, w żaden racjonalny sposób wyjaśnić nie można. Nie będziemy już wyliczać jego błędów, a powiemy tylko, że wyglądało to tak, jakby sędziował on inny mecz, od tego, który my oglądaliśmy. Pozytywnie zaskoczyła nas za to sama drużyna Mitechu. Jej piłkarki zagrały bardzo ambitnie, nie zamierzając łatwo oddać pola drużynie ze stolicy Dolnego Śląska. Zdawały sobie one sprawę, że boisko jest ich atutem i starały się to wykorzystać. Na nasze szczęście, podopieczne trenera Arkadiusza Domaszewicza, zdołały sobie z nimi poradzić, choć łatwo nie było, a obserwujący to spotkanie kibice z Wrocławia, przeżywali prawdziwą huśtawkę nastrojów.
O pierwszej połowie chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć, bo w niej nie poznawaliśmy naszych piłkarek. Już w 2 min. po groźnym uderzeniu jednej z miejscowych zawodniczek, pierwszy raz do interwencji zmuszona została Ola Malinowska. W 8 min. byliśmy świadkami pierwszego, niecelnego strzału Ślęzy, którego autorką była Kinga Podkowa. W rewanżu, po rzucie wolnym znów zakotłowało się pod bramką 1KS-u, a Ola Malinowska zdołała sparować piłkę na róg. Z biegiem czasu wydawać się mogło, że żółto-czerwone opanowały sytuacje i same zaczęły coraz groźniej atakować. W 13 min. w jednej akcji, dwóch „setek” na gola nie zdołały zamienić Kinga Podkowa i Paulina Zygadlik. Kilka minut później Kinga całkiem nieźle uderzyła z dystansu, niewiele się myląc. Z kolei w 18 min. tuż na poprzeczką futbolówkę uderzając z rzutu wolnego posłała Karina Kruk. Te kilka minut dawało nam nadzieję na to, że wrocławianki opanowały już nerwy i będą grać swoje. Niestety, bardzo się pod tym względem myliliśmy, bowiem na boisku zaczął rządzić chaos. Zawodniczki z Wrocławia zapominały chyba na jakim boisku grają, bowiem próbowały grać indywidualnie, co na tej murawie i na tak małym placu do gry, kończyło się ich częstymi stratami piłki. To na co przyszło nam patrzeć w tym okresie, nie było ani trochę przyjemnym widokiem. Po długim okresie stagnacji, kolejnego, niecelnego strzału Kingi Podkowy, doczekaliśmy się dopiero w 36 min. Nie odmienił on jednak obrazu gry do przerwy, a na dodatek stało się coś, co sprawiło, że miny wrocławskich fanów stały się nietęgie. Sztab szkoleniowy Ślęzy ostrzegał nasze zawodniczki przed tym, by nie faulowały rywalek na swojej połowie, bo może to się źle skończyć. I tak też się stało w 39 min. gdy po uderzeniu piłki z takiego stałego fragmentu gry, jej lot przedłużyła Patrycja Wiśniewska i dała powody do radości miejscowym kibicom. My takich po gwizdku zapraszającym obydwa zespoły na przerwę, niestety nie mieliśmy.
O ile Mitech zszedł do szatni, to wrocławianki, wraz ze sztabem szkoleniowym pozostały na boisku. Wymiana zdań w trakcie przerwy miła nie była, ale najważniejsze, że przyniosła pożądany skutek. W rolę głównej motywatorki wcieliła się Nikola Żurawska i chyba wszystkich przekonała, że ma do tego talent, bowiem po zmianie stron zobaczyliśmy całkiem inną Ślęzę. Już w początkowych minutach po zmianie stron, nasza drużyna miała trzy doskonałe okazje. Pierwszą zmarnowała Nikola Żurawska, drugą Wiktoria Tyza, a trzeciej, wręcz kapitalnej, ponownie nie wykorzystała Nikola. W 53 min. mocno za to zadrżeliśmy, bowiem świetną szansę na powiększenie prowadzenia miał Mitech, a że tak się nie stało, zawdzięczać możemy niesamowitej ofiarności Oli Olbińskiej, która blokując uderzenie rywalki własnym ciałem, mocno je odczuła. Wreszcie przyszła 53 min. W niej Zuzia Walczak obsłużyła dokładnym podaniem Nikolę Żurawską, a ta tym razem już się nie pomyliła. Remis, to nie był rezultat, który w pełni nas zadowalał, a tego samego zdania były też zawodniczki 1KS-u, które nie ustawały w poszukiwaniu kolejnej bramki. Nie udało się tego uczynić w 57 min. Oliwii Adamiec, która strzeliła nieprecyzyjnie, za to w 61 min. znów mogliśmy wznieść okrzyk radości. Po doskonałej akcji, Zuzia Walczak podała futbolówkę do Niki Żurawskiej, ta ją zagrała przed bramkę, gdzie formalności dopełniła Paulina Zygadlik. W 63 min. doszło do wspomnianej wcześniej sytuacji, w której bramkę strzeliła Karina Kruk, lecz arbiter jej nie uznał. Ślęza prowadziła, ale Mitech nie zamierzał się poddać. W 65 min. groźnie, acz niecelnie uderzyła jedna z miejscowych zawodniczek, a w 68 min. po rzucie wolnym wspaniale interweniowała Ola Malinowska. W 78 min. Karina Kruk znakomicie obsłużyła podaniem Zuzię Walczak i było już 3:1 dla Ślęzy. To nie był jednak jeszcze koniec emocji, bowiem w 80 min. po strzale Patrycji Wiśniewskiej, Mitech złapał kontakt. Końcowe fragmenty meczu należały zdecydowanie do Ślęzy. Z rzutu wolnego strzelała Kasia Gaber, lecz piłka przeleciała nad poprzeczką. W 87 min. po kolejnej świetnej akcji Nikoli Żurawskiej, bardzo niewiele pomyliła się Karina Kruk. W 88 min. losy meczu zostały praktycznie rozstrzygnięte gdy piłkę w siatce umieściła Kinga Podkowa, a asystowała jej Nikola Żurawska. Ta sama zawodniczka po podaniu Kariny Kruk, przypieczętowała zwycięstwo i awans Ślęzy, cudownym uderzeniem w 90 min.
Po końcowym gwizdku w naszym obozie zapanowała euforia. Był śmiech i były też łzy radości. Strzeliły korki od szampana. Radość była szalona, ale też w pełni uzasadniona, bo dziewczyny dokonały tego, o czym same marzyły i o czym marzyliśmy my wszyscy.
Dziewczyny dokonałyście tego. Trenerze Arku, zrobiłeś to. Dziękujemy wam bardzo. Dziękujemy wszystkim osobom, które choćby w najmniejszym stopniu przyczyniły się do tego sukcesu. Nie zapominamy też i o kibicach, którzy byli z dziewczynami przez cały sezon i nie zabrakło też ich w dalekim Żywcu.
MITECH ŻYWIEC – ŚLĘZA WROCŁAW 2:5 (1:0)
1:0 Wiśniewska 39′
1:1 Żurawska 53′
1:2 Zygadlik 61′
1:3 Walczak 78′
2:3 Wiśniewska 80′
2:4 Podkowa 88′
2:5 Podkowa 90′
Mitech – Czulak, Adamus, Szczotka, Garngarczyk, Zeman, Talik, Ponikwia, Wiśniewska, Sopiak, Liścioch, Wnuk
rezerwa – Sobel, Lizak, Szyszka, Chrzanowska
Ślęza – Malinowska, Adamiec, Szewczyk, Podkowa, Żurawska, Zygadlik (62’Słota), Gaber, Tyza (62’Gruchała), Walczak (89’Gogacz), Olbińska, Kruk
rezerwa – Gazda, Wypych, Janik, Szopińska
z zespołem były też Skużybut, Kaczor i Stępień.