Od ostatniego do 3. miejsca – podsumowanie jesieni

33. punkty i 3. miejsce po rundzie jesiennej. To bilans zespołu Ślęzy Wrocław. Dziś spróbujmy podsumować ten okres.

 

 

 
9. września po przegranym 0:4 meczu z Piastem Żmigród wracałem do domu w paskudnym nastroju. Zresztą nie tylko mi nie było do śmiechu. W tramwaju siedział też starszy pan, który powiedział do mnie smutnym głosem – „wie pan, w tym sezonie to ta nasza Ślęza chyba spadnie”. Tak to niestety wtedy wyglądało. Żółto-Czerwoni po 7. kolejkach mieli na koncie zaledwie 7. zdobytych punktów. Pod względem zdobytych goli nie było może tak źle, bo wrocławianie strzelili ich 11. Fatalnie za to wyglądał bilans po stronie strat, bo bramkarze 1KS-u aż 19 razy wyciągali piłkę z siatki. To co jednak stało się po tym niechlubnym meczu z Piastem wydaje się być czymś niesamowitym, wręcz niewyobrażalnym. Od wygranego 2:0 spotkania w Lubinie, który rozegrany został 16. września piłkarze Ślęzy już nie przegrali. W 10. kolejnych meczach zdobyli aż 26 pkt. Ta seria sprawiła, że Ślęza, która po 1. i 2. kolejce zamykała ligową tabelę, dziś jest na miejscu 3.

Każdy kto choć trochę orientuje się w realiach III ligi, zdaje sobie sprawę z tego, że Ślęza delikatnie mówiąc, do potentatów finansowych w gronie trzecioligowców nie należy. Borykający się już od kilku lat z wieloma problemami klub, w tym największym czyli brakiem własnego obiektu, mimo kłód rzucanych pod nogi, potrafił przetrwać niejeden trudny okres. Mając takie a nie inne możliwości, po raz kolejny postanowiono, że drużyna będzie oparta w dużej mierze na bardzo młodych piłkarzach. Niestety, kilku z nich postanowiło przed sezonem poszukać szczęścia gdzie indziej. Paweł Kucharczyk i Patryk Caliński trafili do rezerw Śląska Wrocław. Inny ważny piłkarz – Filip Olejniczak – wpierw zapowiedział rozbrat z futbolem, a potem niespodziewanie postanowił kontynuować karierę w A-klasowym Orle Pawłowice. Nie będziemy komentować tych wyborów młodych piłkarzy, wszak każdy z nich jest już pełnoletni. Czy zrobili oni dobrze, czy też niekoniecznie, czas pokaże. Informowaliśmy też, że buty na kołku postanowił zawiesić Jarosław Krawczyk. Jak się jednak okazało, nie był to jeszcze definitywny koniec kariery tego 32-letniego bramkarza. Bardzo wąska kadrę udało się uzupełnić trójką piłkarzy, którzy przyszli do Ślęzy ze zdegradowanego Śląska II Wrocław – Maciejem Matusikiem, Adrianem Repskim i Mateuszem Stempinem. Do zespołu dołączyli też Jakub Berkowicz i będący jeszcze juniorem bramkarz Tomasz Malisz. W ten sposób trener Grzegorz Kowalski miał do dyspozycji niezbyt liczebną kadrę, której średnia wieku wynosiła około 21 lat, a mocno tę średnią zawyżali najstarsi piłkarze – 27. letni Jakub Jakóbczyk i 25. letni Kajetan Łątka.

Tym co mogło cieszyć przed sezonem był fakt, że po rocznej gościnie w Oławie, Ślęza powróciła do Wrocławia. Dzięki dobrej współpracy z MCS-em, żółto-czerwoni mogli swoje mecze w roli gospodarza rozgrywać na obiekcie przy ul. Na Niskich Łąkach. Na początku sezonu wyremontowana na World Games murawa sprawiała imponujące wrażenie, lecz niestety z biegiem czasu jej jakość mocno straciła na wartości, i pod koniec rundy z boiska zrobiło się niestety najgorsze w III lidze kartoflisko. Piłkarze Ślęzy na tej murawie trenowali i tak sporadycznie, a zajęcia odbywali w różnych miejscach we Wrocławiu. Podstawową bazę w dalszym ciągu stanowił pamiętający czasy słusznie minione, nie remontowany od lat skansen na Zakrzowie.

Po krótkim okresie przygotowawczym Ślęza udała się do Brzegu, by meczem z tamtejszą Stalą zainaugurować rozgrywki. Była to fatalna inauguracja, bowiem 1KS przegrał aż 0:6. Po tym blamażu lepiej wrocławianie zaprezentowali się w Dzierżoniowie, gdzie co prawda też przegrali (0:1), ale ich gra była już dużo lepsza. Sama porażka też nie była zasłużona, bowiem przyłożył się do niej sędzia, który nie uznał prawidłowo zdobytego gola Adriana Niewiadomskiego. W obydwu tych spotkaniach bramki Ślęzy strzegł Sebastian Idziorek. Golkiper ten przez cały poprzedni sezon przygotowywał się do tego, by zostać następcą Jarosława Krawczyka, jednak mimo niewątpliwego talentu jaki posiada, nie ma co ukrywać, że zarówno w Brzegu jak i w Dzierżoniowie nie stanął na wysokości zadania. Mecz z Lechią okazał się też jak się potem okazało, ostatnim występem Idziorka, który kilka tygodni później wypożyczony został do Pogoni Oleśnica. W 3. kolejce w Zabrzu miejsce między słupkami zajął będący jeszcze juniorem Tomasz Malisz. Spotkanie w Mikulczycach pokazało jaki potencjał drzemie w młodej ekipie ze stolicy Dolnego Śląska. Moim zdaniem był to najlepszy mecz wrocławian w całej rundzie, a poradzili sobie oni w świetnym stylu z grającymi w praktycznie ekstraklasowym składzie rezerwami Górnika. W 4. kolejce Ślęza poszła za ciosem w Pawłowicach, ale tylko do przerwy gdy prowadziła 2:0, a ostatecznie zremisowała 3:3. I tu też możemy przypomnieć o bardzo kontrowersyjnej decyzji arbitra przyznającej w 81 min. rzut karny gospodarzom. Po czterech wyjazdach, 26 sierpnia żółto-czerwoni po ponad rocznej przerwie ponownie mogli zaprezentować się wrocławskiej publiczności. Powrót okazał się bardzo efektowny, bowiem Ślęza rozgromiła Falubaz 6:2. Gdy wydawało się, że powoli zespół wkracza na właściwe tory, w następnych meczach został on sprowadzony boleśnie na ziemię. Wyniki 0:3 w Tarnowskich Górach i 0:4 z Piastem we Wrocławiu nie skłaniały do optymizmu. W tym drugim meczu w bramce stanął, co było dużym zaskoczeniem, Jarosław Krawczyk. Od spotkania z Gwarkiem zaczęły się też coraz większe problemy kadrowe drużyny. Trzy kolejne mecze musiał opuścić Mateusz Kluzek, a mecz z zespołem ze Żmigrodu okazał się ostatnim, jaki jesienią rozegrali Maciej Matusik i Adrian Niewiadomski. Do tego w kolejnych tygodniach w różnych potyczkach za nadmiar kartek musieli pauzować Dawid Molski, Tobiasz Jarczak i Adrian Repski. W praktyce to oznaczało, że zapełnienie meczowego protokołu w pełnej liczbie 18. piłkarzy stało się Mission Impossible.

Mówi się, że co cię nie zabije to cię wzmocni. Tak też możemy śmiało powiedzieć, o pozostałej, niewiarygodnej w wykonaniu naszych piłkarzy, części sezonu. Trener Grzegorz Kowalski mając niewielką możliwość manewru, ze względu na niewielką ilość piłkarzy, dostosowywał taktykę do poszczególnych przeciwników. Czasami grał trójką, a czasami czwórka obrońców. Były mecze gdy Ślęza grała ze wzmocnioną defensywą, szukając swoich szans w kontratakach, a były też i takie, gdy szkoleniowiec nakazał swoim podopiecznym by to oni prowadzili grę. W 8. kolejce zadebiutowało w żółto-czerwonych barwach kolejnych dwóch młodzieżowców, czwarty już w sezonie bramkarz Piotr Gorczyca i obrońca Oskar Małecki. Trener Kowalski szansę gry dawał też zdolnemu juniorowi – Adamowi Lasocie. I zaczęło się dziać tak, że wszyscy przecierali oczy ze zdumienia. Żółto-Czerwoni wygrali 4. mecze z rzędu. W Lubinie 2:0, we Wrocławiu 3:2 z Ruchem i 3:0 z Unią, oraz 2:1 w Gorzowie Wlkp. Nie ma co przy tym ukrywać, że oprócz dobrej gry, czasami sprzyjało naszej drużynie szczęście, a nawet bardzo dużo szczęścia, jak to miało miejsce w potyczce ze Stilonem. Tego nieodzownego elementu brakowało jednak 1KS-owi w przypadku sędziów. 14. października do Wrocławia zawitała Skra. Rozjemcą w tym meczu był Robert Parysek i teraz, z perspektywy kilku tygodni, możemy powiedzieć, że to on sprawił, że to właśnie zespół z Częstochowy, a nie Ślęza jest liderem na półmetku rozgrywek. W doliczonym czasie, przy stanie 1:0 dla wrocławian, arbiter ten uroił sobie rzut karny dla Skry (film jest ogólnie dostępny), a skutkiem tej niezrozumiałej i niewytłumaczalnej w żaden sposób decyzji jest aktualna tabela.

Potem przyszły pewne zwycięstwa w Głubczycach (5:2) i u siebie ze Stalą Bielsko-Biała (2:0). W 16 kolejce Ślęza zremisowała 1:1 w Legnicy z rezerwami Miedzi, a wielu fachowców oglądając film z tego spotkania zastanawiało się, dlaczego nie uznana została bramka Macieja Firleja. Następnie mieliśmy jeszcze dobry i zwycięski 3:0 mecz z Rekordem, a uwieńczeniem jesieni była wygrana 3:2 w potyczce w Polkowicach.

Może ktoś mieć inne zdanie, ale dla piszącego te słowa, 3. miejsce i ilość punktów zdobytych przez zespół Ślęzy to fantastyczny rezultat. Osiągnął go team, w którym próżno doszukiwać się piłkarzy z ekstraklasową przeszłością, którzy w III lidze są jej gwiazdami. W 1KS takich nie ma, ale są za to niezwykle ambitni młodzi ludzie z charakterem. Ważnym czynnikiem jest też doskonała atmosfera panująca w zespole. Głównym architektem sukcesu jest jednak niewątpliwie trener Grzegorz Kowalski. Bez niego tych punktów i tego miejsca by nie było. Nie zapominamy też o całym, doskonale znającym się na swojej robocie sztabie szkoleniowym, oraz o działaczach z Pawłem Pałysem na czele. Bez takich pozytywnych wariatów jak on, ta drużyna byłaby dziś w zupełnie innym, wcale nie lepszym miejscu.

Póki co piłkarze nie udali się jeszcze na zasłużone urlopy, bo 3 grudnia czeka ich jeszcze pucharowa potyczka w Kobierzycach. Po niej dostaną kilka tygodni wolnego, by na początku stycznia wznowić treningi i rozpocząć przygotowania do rundy wiosennej. O ich planie poinformujemy już wkrótce, ale już teraz możemy zapowiedzieć, że wśród sparingpartnerów nie będzie brakować zespołów z wyższych klas rozgrywkowych.

Początek rundy wiosennej zaplanowany został na 10 marca. Aż 10 meczów Ślęza rozgrywać będzie w roli gospodarza, co oznacza, że będziemy się widywać częściej. Na razie w imieniu zespołu dziękujemy najwierniejszym kibicom, którzy byli cały czas z 1KS-em. Rozstajemy się na kilka miesięcy, by spotkać się w marcu. Wtedy piłkarze Ślęzy rozpoczną rywalizację o…