Koniec pięknej serii
W rozegranym w Goczałkowicach-Zdroju zaległym meczu 3. kolejki rozgrywek III ligi (grupa 3), Ślęza Wrocław przegrała z miejscowym LKS-em 1:2.
Na 13-stu zatrzymał się licznik oficjalnych, kolejnych meczów w których Ślęza zwyciężała. Jeszcze dłuższa była seria spotkań (15) bez porażki. Ostatniej, żółto-czerwoni doznali w listopadzie ubiegłego roku w Brzegu. Dziś te wspaniałe passy się skończyły, a zespołem, który zatrzymał 1KS, okazał się być beniaminek z Goczałkowic-Zdroju, wsparty dziś na ławce trenerskiej przez Łukasza Piszczka.
Pierwsze 20 minut należało w tym meczu do miejscowych. To oni częściej rozgrywali piłkę i stwarzali podbramkowe sytuacje i też to oni otworzyli wynik tego meczu. W 18 min. arbiter dopatrzył się faulu Huberta Muszyńskiego w polu karnym (do końca nie jesteśmy przekonani, czy miał rację), a jedenastkę na gola zamienił Piotr Ćwielong. Po stracie gola, wrocławianie przejęli inicjatywę. W 24 min. z niezłym uderzeniem Roberta Pisarczuka z rzutu wolnego poradził sobie bramkarz. Ślęza miała optyczną przewagę, ale groźniejsze sytuacje stwarzali gospodarze. Mocno, ale na nasze szczęście niecelnie, uderzał Damian Furczyk, a po błędzie Adama Samca w 33 min. idealnej okazji nie wykorzystał Bartosz Marchewka. Im bliżej przerwy, tym przewaga żółto-czerwonych była większa. Ponownie groźnie strzelił Pisarczuk. Niecelnie przymierzył też Mateusz Stempin. W 44 min. sędzia podyktował kolejnego karnego, tym razem dla Ślęzy, po zagraniu ręką w polu karnym Dominika Zięby. Po chwili Robert Pisarczuk doprowadził do wyrównania i wlał w nas nadzieję, że to spotkanie może skończyć się pozytywnym dla 1KS-u rezultatem.
Niestety, kilka minut po wznowieniu gry, po golu Bartosza Marchewki, LKS ponownie objął prowadzenie, a Ślęza zmuszona musiała gonić wynik. W praktyce do końcowego gwizdka, wrocławianie atakowali, a miejscowi ograniczali się do kontrataków, które były jednak bardzo groźne, tak jak to miało miejsce choćby wtedy, gdy dobrze, acz też niecelnie strzelał Kamil Łączka. Najbliżej wyrównania 1KS był w 66 i 67 min. Wpierw Patryk Szczuka doskonale obronił strzał Stempina, a za chwilę z najbliższej odległości, Hubert Muszyński trafił w golkipera LKS-u. Po drugiej stronie boiska, znakomitej okazji by w praktyce zamknąć mecz, nie wykorzystał w 70 min. Dawid Hanzel. Do końca spotkania nasi piłkarze starali się doprowadzić do wyrównania, ale to nie był ich dzień i komplet punktów pozostał w Goczałkowicach-Zdroju.
Nie będziemy w tym meczu szukać usprawiedliwienia brakiem Filipa Olejniczaka. Nie będziemy też zrzucać winy na arbitra, który popełniał błędy w obydwie strony, sędziując po prostu bardzo słabo. Po prostu przegraliśmy mecz i musimy się z tym pogodzić. Naszym piłkarzom należą się podziękowania, bo choć gra im się dziś nie kleiła, to ani na moment nie ustawali w dążeniu do odwrócenia losów meczu. Takie spotkania też się zdarzają i zdarzać się będą, bo przecież zawodnicy reprezentujący żółto-czerwone barwy to nie roboty, a tylko ludzie.
LKS GOCZAŁKOWICE-ZDRÓJ – ŚLĘZA WROCŁAW 2:1 (1:1)
1:0 Ćwielong (karny) 18′
1:1 Pisarczuk (Karny) 45′
2:1 Marchewka 50′
LKS – Szczuka, Mońka (68’Dragon) Szymała, Jonda (90’Maroszek), Zięba, Furczyk (90’Grygier), Ćwielong, Łączek, Matuszczyk (78’Kozina), Hanzek, Marchewka
rezerwa – Mrzyk, Skuza.
Ślęza – Zabielski, Diduszko (58’Gil), Stempin (82’Szydziak), Pisarczuk, Kotyla, Guilherme (82’Telatyński), Stępień (58’Traczyk), Samiec, Muszyński, Tomaszewski, Kluzek
rezerwa – Bołdyn, Bialik, Dyr
Sędziowali – Szymon Mendla (Jaroszów – OZPN Opole) oraz Grzegorz Orzeł i Dariusz Glik
Żółte kartki – Szczuka, Szymała, Dragon – Muszyński, Tomaszewski
Widzów – 150