Bardzo, bardzo nieudana inauguracja sezonu

W rozegranym w Brzegu meczu 1. kolejki rozgrywek III ligi Ślęza Wrocław przegrała z miejscową Stalą 0:6

Nie tak wyobrażaliśmy sobie inauguracje nowego sezonu. W Brzegu Ślęza jak najbardziej zasłużenie przegrała ze Stalą. Na dodatek porażka ta była bardzo dotkliwa. Paradoksalnie obydwie drużyny oddały podobną ilość strzałów, podobnie też procentowo utrzymywały się przy piłce. Różnicę sprawiała jakość konstruowanych przez obie ekipy akcji. Te wrocławskie kończyły się zazwyczaj przed szesnastką, lub też niecelnymi uderzeniami, a te gospodarzy były o wiele składniejsze i groźniejsze, a to co najważniejsze, Stal była dziś zabójczo skuteczna. Prawda jest jednak taka, że Ślęza mając dziurawą jak sito obronę, mocno gospodarzom te strzelanie bramek ułatwiła. Kiepsko też wyglądała też gra w II linii i w ataku, co w sumie dało tak nieprzyjemny dla nas końcowy rezultat.

Początkowe minuty nie zapowiadały, że spotkanie zakończy się tak wysoką porażką wrocławian. To oni częściej przebywali na połowie rywali. W akcjach naszej drużyny brakowało jednak dokładności i precyzji, co sprawiało, że poza jednym, bardzo niecelnym strzałem Jakuba Berkowicza, nie tworzyła ona żadnych zagrożeń. Tymczasem, umiejętnie się broniący gospodarze wyczekiwali na swoją szansę, i praktycznie pierwszą z nich od razu zamienili na bramkę. Po długim wrzucie piłki z autu, jeden z miejscowych piłkarzy oddał strzał, który instynktownie obronił Sebastian Idziorek, ale przy dobitce Dominika Bronisławskiego był już bez szans. Ze straconej bramki wrocławianie nie wyciągnęli wniosków, bo w 30 min. po rzucie rożnym, znów popełnili błędy w kryciu przez co na czystej pozycji znalazł się Bartłomiej Kolanko, który jednak nie potrafił opanować futbolówki, a za moment Marcin Nowacki posłał piłkę tuż nad poprzeczką. Ślęza wciąż nie była w stanie zagrozić bramce Stali z gry, ale dwukrotnie miała okazje z rzutów wolnych. Przy pierwszym z nich z 25 m. w światło bramki nie trafił Maciej Firlej, a przy drugim tuż zza pola karnego po świetnym strzale Adriana Niewiadomskiego, fenomenalną interwencją popisał się Amin Stitou. Gdy wrocławianie byli już chyba myślami w szatni na przerwie, zostali za swoją nieuwagę skarceni, i to aż dwa razy. W 45. min. w zamieszaniu podbramkowym gola zdobył Kolanko, a zaraz po wznowieniu gry od środka, kolejny błąd przy wyprowadzaniu piłki przez żółto-czerwonych zakończył się kontrą, którą skutecznie wykończył Wojciech Jurek.

Pamiętając jak w poprzednim sezonie Ślęza potrafiła odwracać wyniki, tliła się w nas iskierka nadziei, że może uda się też tak uczynić w Brzegu. Szybko zostaliśmy jednak sprowadzeni na ziemię przez Dawida Lipińskiego, który w przeciągu zaledwie 9 minut ustrzelił hat-tricka. Do końcowego gwizdka wrocławianie próbowali zdobyć choć honorowego gola. Bliscy tego byli Marcin Wdowiak, Maciej Matusik i Jakub Jakóbczyk, a stuprocentowe okazje zmarnowali Berkowicz i Kornel Traczyk. Ostatecznie, mimo wielu okazji piłka ani razu nie zatrzepotała w bramce Stali.

Cóż można powiedzieć że ‚pierwsze śliwki robaczywki” i tego się trzymajmy. Wierzymy, że w następnych meczach będzie lepiej, bo przecież nasi piłkarze nie zapomnieli nagle jak się gra w piłkę. W poprzednim sezonie Ślęza po 1. kolejce zamykała ligową tabelę, a w następnych wspinała się w górę tabeli. Liczymy, że i tym razem będzie podobnie.

STAL BRZEG – ŚLĘZA WROCŁAW 6:0 (3:0)

1:0 Bronisławski 18′
2:0 Kolanko 45′
3:0 Jurek 45+1′
4:0 Lipiński 49′
5:0 Lipiński 52′
6:0 Lipiński 58′

STAL – Stitou, Maj, Zalewski, Lipiński (72’Kulczycki), Nowacki (80’Mencel), Kolanko (66’Gajda), Pożarycki, Szymkowiak (85’Mendak), Bronisławski, Sikorski, Jurek
rezerwa – Krężel, Józefkiewicz, Tramsz
ŚLĘZA – Idziorek, Repski, Mańkowski, Bohdanowicz, Firlej (62’Jakóbczyk), Matusik, Kluzek (74’Traczyk), Jarczak (62’Stempin), Berkowicz, Wdowiak, Niewiadomski (46’Molski)
rezerwa – Malisz, Lasota, Sakwa.

Sędziowali – Jakub Krajewski (Skoczów) oraz Leszek Niemczyk i Janusz Glos.
Żółte kartki – Kolanko (Stal), Niewiadomski (Ślęza)
Widzów – 500