Ślęza zapewnia sobie zwycięstwo w doliczonym czasie

W rozegranym w Bielsku-Białej meczu 31. kolejki rozgrywek III ligi (grupa 3) Ślęza Wrocław wygrała z miejscową Stalą 2:1.

 

Oj działo się na pięknym stadionie W Bielsku-Białej. Spotkanie pomiędzy Stalą i Ślęzą miało swoja dramaturgię. Toczyło się ono przy zmiennych warunkach atmosferycznych ( na początku skwar, a następnie burza i opady deszczu), a równie zmienna jak aura, była też postawa piłkarzy Ślęzy.

Zanim rozpoczął się mecz doszło do nieprzyjemnego zdarzenia, bowiem tuż przed końcem rozgrzewki urazu doznał Jakub Bohdanowicz, powiększając i tak już liczną listę kontuzjowanych piłkarzy 1KS-u. Na boisku zabrakło też Adriana Niewiadomskiego, pauzującego za nadmiar żółtych kartek.

O pierwszej połowie chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć. Choć wrocławianom nie można było odmówić ambicji i woli walki, to w praktyce nic im w tej części meczu nie wychodziło. Gra toczyła się głównie w środku pola, ale w sporadycznych sytuacjach podbramkowych groźniejsi byli miejscowi. Przewrotką niecelnie uderzył Marcin Wróbel, a pierwszy celny strzał Stali, który miał miejsce w 33 min. przyniósł od razu tej drużynie prowadzenie. Autorem otwierającego wynik tego meczu gola był Marcin Czaicki. Sytuacja ta miała miejsce w 33 min. a chwilę później kapitalną okazję na podwyższenie rezultatu miał Kamil Bezak, który z kilku metrów posłał piłkę wysoko nad poprzeczką. Ten sam piłkarz tuż przed przerwą miał jeszcze jedną okazje, ale i tym razem nie trafił w światło bramki. Tymczasem w naszym zespole dwukrotnie bardzo kiepsko rzuty wolne egzekwował Maciej Firlej, a do piłki lecącej wzdłuż bramki nie zdołał dojść Mateusz Stempin. Mieliśmy też jedną kontrowersję, gdy w polu karnym upadł Firlej, a arbiter naszym zdaniem niesłusznie, ukarał go żółtym kartonikiem za symulowanie.

Przed drugą odsłoną daleko było nam do optymizmu, a tymczasem zobaczyliśmy jakże odmienionych piłkarzy grających w żółto-czerwonych barwach. Tuz po wznowieniu gry przejęli oni inicjatywę, a co najważniejsze zaczęli też stwarzać sytuacje bramkowe. W 50 min. znów nie popisał się Firlej przy rzucie wolnym, ale jeszcze gorzej spisał się 2. minuty później gdy po klepce z Jakubem Berkowiczem stanął oko w oko z Kamilem Bruchajzerem i posłał piłkę prosto w niego. Zbyt lekko i niecelnie główkował Hubert Muszyński. W 55 min. sędzia okazał się wyjątkowo pobłażliwy dla Konrada Karety. Piłkarz ten mający już na koncie żółty kartonik, bardzo brutalnie sfaulował Jakuba Jakóbczyka i bezwzględnie powinien już wtedy wylecieć z boiska. Tak się jednak nie stało. Napór Ślęzy nie słabł. Ponownie Firlej z rzutu wolnego trafił w mur, a piłka po dobitce Kamila Mańkowskiego w niewielkiej odległości minęła słupek. Gospodarze tylko sporadycznie pojawiali się pod polem karnym 1KS-u, a wszystko na co było ich stać, to kilka słabych i niecelnych uderzeń z dystansu. W 69 min. wrocławianie dopięli swego. Jakóbczyk przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów i obsłużył podaniem Firleja, który tym razem okazał się już bezbłędny. Lider klasyfikacji strzelców mógł już za moment dopisać do swego dorobku kolejne trafienie, lecz zbyt długo zwlekał składając się do strzału i został ubiegnięty przez Karetę. Od 81 min. gospodarze musieli radzić sobie w dziesiątkę, gdy po kolejnym brzydkim faulu Karety tym razem arbiter nie miał już litości dla tego zawodnika i pokazał mu drugi żółty, a w konsekwencji czerwony kartonik. Minęła kolejna minuta, a szeregi Stali skurczyły się o jeszcze jednego piłkarza. Po faulu Adriana Repskiego, został on jak najbardziej słusznie ukarany żółtą kartka. To jednak nie koniec wydarzeń jakie miały miejsce w tej minucie, bo nerwów na wodzy nie potrafił utrzymać Tomasz Musioł, który zaatakował Muszyńskiego i jak najbardziej zasłużył sobie na czerwo. Kłopoty z poskromnieniem emocji miał też trener Stali, Dariusz Mrózek, którego sędzia odesłał na trybuny. Po opanowaniu sytuacji Ślęza jak w hokejowym zamku zamknęła zdekompletowaną drużynę gospodarzy. Cóż z tego, gdy nasi piłkarze nie potrafili poradzić sobie ze sforsowaniem zbudowanej przez gospodarzy fortecy. Udało się to wreszcie uczynić w doliczonym czasie. Wpierw Bruchajzer kapitalnie poradził sobie ze strzałem głową Firleja, lecz po chwili po wrzutce Mateusza Kluzka i kolejnej główce Firleja był już bez szans. Ślęza mogła jeszcze podwyższyć rezultat, ale bardzo dobrej sytuacji nie zdołał skutecznie wykończyć Dawid Molski.

Pierwszy raz w tym sezonie Ślęza traci do lidera zaledwie 2 pkt. Przed nami jeszcze 3. kolejki a w nich wiele jeszcze może się zdarzyć. Nie pozostaje nam nic innego jak grać dalej.

STAL BIELSKO-BIAŁA – ŚLĘZA WROCŁAW 1:2 (1:0)

1:0 Czaicki 33′
1:1 Firlej 69′
1:2 Firlej 90+4′

Stal – Bruchajzer, Mączka, Kareta, Bezak, Musioł, Wróbel (74’Pielichowski), Czaicki, Sobala, Karcz, Tonia, Grabski.
rezerwa – Szczepańczyk, Radomski, Oczko, Szczurek, Ferfecki

Ślęza – Ziarko, Stempin (46’Berkowicz), Repski, Mańkowski, Jakóbczyk (73’Kluzek), Firlej, Matusik (46’Traczyk), Molski, Łątka (81’Małecki), Wdowiak, Muszyński.
rezerwa – Palmowski, Gorczyca, Bohdanowicz

Sędziowali – Adrian Markowicz oraz Grzegorz Szymanek i Marcin Giziński (Katowice)
Żółte kartki – Kareta, Karcz (Stal), Repski, Mańkowski, Firlej, Łątka (Ślęza)
Czerwona kartka za dwie żółte – Kareta (Stal) 81′
Czerwona kartka – Musioł (Stal) 82′
widzów – 150