Była huśtawka nastrojów, są 3 punkty

W rozegranym na stadionie przy ul. Oporowskiej meczu 25. kolejki rozgrywek III ligi (grupa 3) Ślęza Wrocław wygrała ze Stilonem Gorzów Wlkp. 5:2.

 
Huśtawkę nastrojów zafundowali nam dziś piłkarze Ślęzy Wrocław. Zamiast wygrać to spotkanie pewnie i wysoko, postanowili oni troszkę podenerwować kibiców. Po znakomitym początku meczu, w dalszej jego fazie mocno spuścili z tonu, by ponownie pokazać fajny i skuteczny futbol w końcowych fragmentach spotkania.

Przez pierwsze 25 minut meczu oglądaliśmy Ślęzę, jaką zawsze chcielibyśmy widzieć tak grającą. Wrocławianie robili na boisku co chcieli, raz za razem przeprowadzając składne akcje i wypracowując sobie jedną za drugą sytuacje bramkową. Patrząc na to co dzieje się na boisku, można było odnieść wrażenie, że Ślęza rozgrywa sparing z zespołem grającym o kilka klas rozgrywkowych niżej. Stilon był po prostu bezradny. Na otwarcie wyniku czekaliśmy tylko do 5 minuty. Mateusz Kluzek z linii końcowej dograł piłkę w pole bramkowe, a jeden z interweniujących obrońców trafił nią w Filipa Olejniczaka. Futbolówka po odbiciu się od piłkarza Ślęzy wylądowała w siatce. W kolejnych akcjach dwa razy umiejętności bramkarza sprawdził Szymon Lewkot. W 15 min. Olejniczak ładnie przymierzył, lecz piłka po drodze otarła się jeszcze o zawodnika Stilonu, oraz o słupek i opuściła plac gry. Bez powodzenie z dystansu uderzył też Adrian Niewiadomski. W 17 min. było już 2:0, gdy po podaniu Dawida Molskiego, Kluzek bez problemu podwyższył rezultat. Po chwili niecelnie główkował Hubert Muszyński. Ten sam piłkarz w kolejnej akcji został sfaulowany w polu karnym, a do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Kluzek i nie trafił w światło bramki. W 22 min. po kolejnej składnej akcji, doskonałej okazji nie wykorzystał Mateusz Stempin, w 25 min. bomba Olejniczaka była minimalnie niecelna. Ślęza mogła w tym momencie prowadzić przynajmniej 4:0. Tak jednak nie było, choć po tym jak prezentowali się żółto-czerwoni, wydawać się mogło, że kolejne bramki są tylko kwestią czasu. Tymczasem nasi piłkarze wyraźnie spuścili z tonu, a pierwsza groźna akcja przyjezdnych przyniosła im od razu kontaktowe trafienie, którego autorem był Łukasz Zakrzewski. Mecz trochę się wyrównał, choć inicjatywa wciąż należała do gospodarzy. Sytuacji było już jednak mniej i nie były już one tak groźne. W 36 min. takową stworzyli goście, ale ze strzałem Miroslava Taranenko, z małymi kłopotami poradził sobie Piotr Zabielski.

Tuż po zmianie stron w sytuacji sam na sam znalazł się Lewkot, lecz nie zdołał jej sfinalizować, gdyż się po prostu potknął. Przez prawie kwadrans niewiele działo się na boisku. Zmieniło się to w sposób dla nas dosyć niespodziewany, gdy obrońcom Ślęzy uciekł Zakrzewski i doprowadził do remisu. Po chwili 1KS mógł odzyskać prowadzenie, lecz strzelający Kluzek pomylił się o centymetry. W 66 min. miała miejsce pierwsza, bardzo kontrowersyjna sytuacja. Maciej Tomaszewski sfaulował Andrzeja Pawłowskiego, a ten sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość. Czerwonej kartki jednak za to zobaczył, a tylko żółtą, co było bardzo dziwną decyzją. Podobnie dziwną decyzję podjął arbiter w jednej z kolejnych sytuacji, gdy będący w sytuacji sam na sam piłkarz Stilonu został sfaulowany poza polem karnym przez Zabielskiego. Nie ma co ukrywać, że byliśmy zaskoczeni gdy po tej sytuacji, junior stojący między słupkami bramki 1KS, dostał napomnienie w kolorze żółtym. Im bliżej końca meczu, tym wrocławianie zaczęli grać coraz lepiej, w czym na pewno pomogły przeprowadzone przez trenera Grzegorza Kowalskiego zmiany. W 79 minucie po przepięknym uderzeniu Macieja Tomaszewskiego, Ślęza odzyskał prowadzenie. Ten sam piłkarz był bardzo blisko zdobycia kolejnego gola w 89 min. Następne gole zdobyte zostały już w doliczonym czasie. Po podaniu Stempina, na 4:2 podwyższył Jakub Berkowicz, a w ostatniej akcji meczu końcowy rezultat ustalił Piotr Kotyla.

Dodajmy jeszcze, że obydwie drużyny zagrały dziś w osłabionych składach. W Stilonie zabrakło pauzujących za kartki Michała Stańczyka i Michała Przybyły, a w Ślęzie z tego samego powodu nie zagrał Kornel Traczyk, z powodu kontuzji nie wystąpił też Maciej Matusik, a absencja Marcina Wdowiaka wynikała z powodów osobistych.

ŚLĘZA WROCŁAW – STILON GORZÓW WLKP. 5:2 (2:1)

1:0 Olejniczak 5′
2:0 Kluzek 17′
2:1 Zakrzewski 27′
2:2 Zakrzewski 60′
3:2 Tomaszewski 79′
4:2 Berkowicz 90+1′
5:2 Kotyla 90+5′

Ślęza – Zabielski, Stempin, Bohdanowicz (73’Repski), Lewkot (73’Berkowicz), Kluzek (90+3’Skórnica), Molski, Olejniczak, Niewiadomski, Muszyński, Niemienionek (82’Kotyla), Tomaszewski
rezerwa – Palmowski
Stilon – Łodej, Komarnicki (79’Świtaj), Nidecki, Taranenko, Pawłowski, Jarosz, Kaczmarczyk, Okuszko (55’Nowak), Bednarski, Łaźniowski (84’Drame), Zakrzewski (79’Kunowski)
rezerwa – Skrzyński, Maliszewski, Pakuła

Sędziowali – Leszek Lewandowski (Gliwice) oraz Mariusz Goriwoda, Artur Grzesiuk
Żółte kartki – Zabielski, Muszyński (Ślęza) – Pawłowski, Okuszko, Zakrzewski (Stilon)
Widzów – 150