Jeden gwizdek i zamiast trzech tylko punkt

W rozegranym w Pawłowicach meczu 4. kolejki rozgrywek III ligi (grupa 3) Ślęza Wrocław zremisowała z miejscowym Pniówkiem 3:3.

 

Z jednej strony zdobyty punkt, ale z drugiej stracone dwa i to boli bardzo. Tym bardziej, że wrocławianie już do przerwy powinni definitywnie rozstrzygnąć to spotkanie na swoją korzyść, nie pozostawiając choć cienia nadziei na odmianę jego losów. Żółto-czerwoni mogą więc mieć duże pretensje do siebie, ale nie można przejść też obojętnie obok decyzji arbitra, która zadecydowała o końcowym rezultacie.

Pierwsza połowa do złudzenia przypominała występ 1KS-u w Zabrzu. Znakomicie zorganizowani w defensywie wrocławianie nie pozwalali kompletnie na nic gospodarzom, a sami co rusz przeprowadzali szybkie i składne akcje. W 11 min. po zagraniu Tobiasza Jarczaka wynik meczu otworzył Maciej Matusik. Zaraz po wznowieniu gry powinno być już 2:0 dla Ślęzy, lecz fantastyczną okazję zmarnował Adrian Niewiadomski. Ten piłkarz zrehabilitował się za tę sytuacje w 30 min. Po jego znakomitym dośrodkowaniu, strzałem głową po raz drugi na listę strzelców wpisał się Matusik. Jeszcze przed przerwą Ślęza przeprowadziła kilka akcji, w których zabrakło tylko detali by podwyższyć rezultat, a jeszcze w 45 min. Mateusz Kluzek przejął piłkę po błędzie obrońcy i mając przed sobą tylko bramkarza uderzył prosto w niego.

Powszechnie wiadomo, że 2:0 to bardzo niebezpieczny wynik. Często powoduje on zbytnie rozluźnienie wśród piłkarzy i tak też się stało zaraz po przerwie. Już w 47 min. w jednej akcji gospodarze oddali 3. celne strzały (w pierwszej połowie ani razu nie posłali piłki w światło bramki. Pierwsze uderzenie Tomasz Malisz odbił przed siebie, poradził też sobie z dobitką, ale już przy próbie Mateusza Szatkowskiego był bezradny. Po zdobyciu kontaktowego gola miejscowi zaatakowali ze zdwojoną siłą. Ślęza przeszła do głębokiej defensywy, ale też nie zrezygnowała z kontrataków. Po jednym z nich w 53 min. w polu karnym padł Matusik, lecz gwizdek arbitra milczał. Nie mielibyśmy o to większych pretensji, gdyby nie sytuacja, o której napiszemy w dalszej części relacji. W międzyczasie na Pawłowicami mocno się rozpadało i do końca meczu drużyny rywalizowały w strugach deszczu. Na szczęście bardzo dobrze przygotowane boisko nie przeszkadzało im w toczeniu emocjonującego i stojącego na dobrym poziomie meczu. W 55 min. Malisz znakomitą interwencja ratuje gości przed utratą gola, lecz minutę potem po wrzutce z autu strzałem głową do remisu doprowadził Kamil Glenc. Przez kilka minut wrocławianie sprawiali wrażenie, jakby otrzymali bardzo mocny cios, po którym potrzebne było liczenie aby mogli dojść do siebie. Tymczasem Pniówek miał kolejne swoje okazje, których na nasze szczęście nie wykorzystał. Gdy żółto-czerwoni przetrwali kryzys ich akcje ponownie zaczęły nabierać rozmachu. W 61 min.bardzo dobrze przeprowadzony kontratak zakończył się zbyt lekkim strzałem Adriana Repskiego, za to w 68 min. po kapitalnym podaniu Kluzka sam przed bramkarzem znalazł się Maciej Firlej i nie pomylił się posyłając futbolówkę w kierunku bramki. Gospodarze nie zamierzali się poddać i ruszyli do odrabiania strat. Potężnie tuż na poprzeczką uderzył Karol Goik. Ślęza umiejętnie się broniła, ale nic nie była w stanie wskórać w 81 min, gdy sprawy w swoje ręce wziął arbiter. Typowa sytuacja jakich tysiące w polu karnym, w której dwóch zawodników lekko się przepycha zostaje przerwana gwizdkiem, po którym sędzia wskazuje na wapno. Co zobaczył on w tej sytuacji jest tylko jego tajemnicą, bowiem nie tylko nie było to przewinienie zasługujące na rzut karny, lecz po prostu nie było w tej akcji żadnego faulu. Mimo zdecydowanych protestów piłkarzy i trenerów Ślęzy swojej decyzji nie zmienił, a Szatkowski pewnie wykorzystał ten podarowany przez arbitra prezent. To jeszcze nie koniec kontrowersji, bo w 88 min. Firlej wyprzedził obrońcę na 25 metrze przed bramką i wyszedłby na czystą pozycje, gdyby nie został objęty przez rywala. Decyzja arbitra – aut. W końcowych fragmentach obie drużyny dążyły do zmiany rezultatu, czego nie udało się im już uczynić.

Wrocławianie włożyli w to spotkanie serce i mnóstwo wysiłku. Za to należą się im brawa. Może i remis był w tej potyczce sprawiedliwym rezultatem, ale trudno się pogodzić z sytuacją gdy nie decydowały o nim umiejętności piłkarzy a decyzja arbitra. Co się stało to się już nie odstanie. Pozostaje nam grać dalej. Mecz w Pawłowicach zakończył serię czterech wyjazdowych spotkań z rzędu rozegranych na początku sezonu przez Ślęzę. Za tydzień (sobota 26 sierpnia godz.13) żółto-czerwoni w końcu zagrają we Wrocławiu, a ich rywalem będzie Falubaz Zielona Góra. Już teraz serdecznie zapraszamy kibiców na ten mecz. Wstęp wolny.

PNIÓWEK 74 PAWŁOWICE – ŚLĘZA WROCŁAW 3:3 (0:2)

0:1 Matusik 11′
0:2 Matusik 30′
1:2 Szatkowski 47′
2:2 Glenc 56′
2:3 Firlej 68′
3:3 Szatkowski (karny) 81′

Pniówek – Świerczek, Szary, Lalko (56’Antończak), Goik, Morcinek (90’Lach), Szatkowski, Herasymov, Kiljan (46’Witkowski), Gałecki (46’Gaszka), Przybyła, Glenc.
rezerwa – Michalik, Kiełkowski, Wadas.
Ślęza – Malisz, Repski, Bohdanowicz (62’Firlej), Matusik (85’Traczyk), Kluzek, Jakóbczyk (74’Berkowicz), Jarczak, Molski, Łątka (71’Stempin), Wdowiak, Niewiadomski.
rezerwa – Idziorek, Lasota, Sakwa
nieobecni – Mańkowski

Sędziowali – Łukasz Sowada oraz Paweł Labusga i Paweł Dul (Opole)
Żółte kartki – Przybyła (Pniówek), Jarczak, Wdowiak (Ślęza)
Widzów – 200