Od Zuzi do Zuzanny, czyli 10 lat ze Ślęzą Wrocław

Zuzanna Frączkiewicz, czyli dziewczyna od 10 lat przywiązana do żółto-czerwonych barw Ślęzy Wrocław.

Minęło już 10 lat, gdy mała Zuzia pojawiła się na pierwszym treningu Ślęzy Wrocław. Teraz już nie Zuzia lecz Zuzanna, studentka wrocławskiej AWF jest wciąż z nami, mimo że los jej nie oszczędzał.

Na twoim profilu 12 kwietnia napisałaś – Dzisiejszą datę lubię bardziej niż swoje urodziny. Dziękuję każdemu kto dorzucił cegiełkę do tego, w jakim miejscu znajduję się teraz, jestem bardzo wdzięczna za każdą lekcję – Dlaczego ta data jest akurat dla ciebie tak ważna?

12 kwietnia 2012 roku przyszłam na pierwszy trening do Ślęzy. Wcześniej długo błagałam rodziców, by pozwolili mi grać w piłkę, aż w końcu się udało i rozpoczęłam treningi z chłopcami.

Z chłopcami, bo w 1KS-ie byłaś pierwszą dziewczynką, która zdecydowała się grać w piłkę, a był to czas, kiedy nikt w klubie nawet nie myślał o stworzeniu sekcji żeńskiej. Pierwszym Twoim trenerem był Marcin Dłużniak. Jak wspominasz ten okres?

Był to bardzo wartościowy okres. Trenera Marcina wspominam bardzo dobrze, bo to on jeszcze bardziej zaszczepił we mnie pasję do futbolu. Nauczył mnie tak naprawdę wszystkich podstaw i sprawił, że w drużynie, w której byli przecież sami chłopcy, czułam się bardzo dobrze.

Mała Zuzia grała w zespole orlików, potem młodzików, aż w pewnym momencie narodził się pomysł, byś przeszła do AZS-u, do drużyny dziewcząt. Ty za to trzymałaś się rękami i nogami Ślęzy Wrocław i za nic w świecie nie chciałaś opuszczać naszego klubu?

Tak to prawda. Bardzo zżyłam się z drużyną i z całą Ślęzą i nie chciałam zmieniać otoczenia.

Zostałaś zatem w naszym klubie i trafiłaś do zespołu prowadzonego przez trenera Macieja Dębiczaka?

Tak, grałam wtedy u trenera Dębiczaka. Nie był to długi okres, ale dał mi też na pewno wiele, zwłaszcza w kwestii mentalnej.

W roku 2015 trener Arkadiusz Domaszewicz zaczął tworzyć sekcję żeńską, a ty mimo to dalej wolałaś grać z chłopakami i nie ciągnęło cię za bardzo by dołączyć do dziewczyn.

Tak było. Odbyłam wiele rozmów z trenerem Arkiem, który namawiał mnie do treningów z dziewczynami, a ja wciąż chciałam grać z chłopakami. Wciąż jeszcze czułam, że mogę z nimi grać, że nie odstaję od nich pod względem fizycznym. Teraz myślę, że na maksa wykorzystałam możliwość gry z chłopcami.

W końcu trener Arek zdołał cię jednak przekonać i dołączyłaś do drużyny żeńskiej. Tu przejdźmy zatem do kolejnej daty, a mianowicie 4 września 2016 roku. Kojarzy ci się ona z jakimś wydarzeniem?

Oczywiście, był to nasz pierwszy mecz ligowy, który odbył się w Bierutowie. Miałam wtedy niewiele ponad 13 lat i to było dla mnie niesamowite przeżycie, że mogłam zagrać w takim meczu, na dużym boisku, z dziewczynami starszymi ode mnie. Był to mecz, który zapamiętam do końca życia.

Wynik też pamiętasz?

Tak, wygrałyśmy 3:2.

W kolejnych sezonach twoja przygoda z piłką trwała w najlepsze. Z koleżankami osiągnęłaś wiele sukcesów, aż wszystko nagle się załamało przez ciężką kontuzję.

Tak, to był rok 2019. W ostatnim meczu ligi makroregionalnej juniorek rozgrywanym w Bielsku-Białej zerwałam więzadła, ale wówczas nie pomyślałam nawet przez chwilę, że tak długo będę musiała się zmagać z tą kontuzją.

Praktycznie trwa to do tej pory?

Tak. Nadal jestem jeszcze w procesie rehabilitacyjnym, ale powoli wracam do treningów. Oczywiście jeszcze nie na 100%, ale to co mogę robić, staram się wykonać.

Wyglądało to przez te ostatnie lata tak, że przechodziłaś zabieg operacyjny, potem wracałaś na krótko do treningów i rozgrywałaś pojedyncze mecze i znów trafiałaś na stół. Ile w sumie przeszłaś tych zabiegów?

Było ich pięć.

Pięć zabiegów, to ilość zatrważająca, a ty nie zamierzałaś się poddawać. Wracałaś do treningów, a jak nie mogłaś uczestniczyć w zajęciach, to czy to o kulach, czy też w ortezie przychodziłaś na stadion i kibicowałaś swoim koleżankom. Teraz wreszcie wygląda na to, że sprawy podążają w dobrym kierunku i twój powrót na boisko staje się coraz bardziej realny?

Jak najbardziej. Ja już chciałabym bardzo wejść na boisko, chociaż wszyscy mnie jeszcze powstrzymują i stopują. Myślę, że jednak nadejdzie ten moment, nie wiem jeszcze czy w tym sezonie, czy też w kolejnym, gdy złapię jakieś minuty na murawie. Pewna jestem, że od przyszłego sezonu w pełni włączę się do gry. Na początku będę chciała pomóc grającym w IV lidze rezerwom, a potem czas pokaże. Może uda mi się wrócić do pierwszej drużyny.

Nie mogłaś grać, ale nie miałaś rozbratu z piłką, bo widzieliśmy, że często pomagałaś innym trenerom w prowadzeniu zajęć.

Tak, współpracowałam z trenerem Gawlakiem, a od listopada współpracuje z trenerami Anklewiczem i Grabowskim.

Czy widzisz się w przyszłości w roli trenera?

Szczerze mówiąc, jeszcze rok temu powiedziałabym, że nie. Teraz zaś mogę poinformować, że za kilka dni rozpoczynam kurs trenerski UEFA C, co daje odpowiedź na to pytanie.

Rozumiem, że pracę trenerską chcesz wykonywać oczywiście w Pierwszym Klubie Sportowym we Wrocławiu?

Oczywiście, że tak. Mam już nawet swój oddział na Stabłowicach, gdzie raz w tygodniu prowadzę zajęcia. Póki co zbieram doświadczenia, by w przyszłości, już na Kłokoczycach mieć swoją drużynę.

Cóż choć z małej Zuzi stałaś się Zuzanną, to dla nas zawsze pozostaniesz naszą Zuzią. Stałaś się jednym z symbolów tego klubu. Za te wszystkie lata bardzo ci dziękuje i życzę przede wszystkim zdrowia i spełnienia marzeń o powrocie na boisko.

Dziękuje bardzo. Powiem jeszcze, że chcę udowodnić zwłaszcza sobie, że jestem w stanie grać, a przez to odwdzięczyć się wszystkim osobom, które mnie wspierały i we mnie wierzyły i wciąż jeszcze we mnie wierzą.