Historia meczów Ślęzy z klubami z Zielonej Góry

Sobotni mecz z Ślęzy z Falubazem będzie 3. w historii potyczką obydwu klubów. Będzie to też jednocześnie 16 mecz 1KS-u z zielonogórskimi zespołami.

 

Teoretycznie Ślęza zagra z Falubazem po raz 3. W praktyce będzie to jednak 16. spotkanie pomiędzy 1KS-em i zespołem z Zielonej Góry, który występował pod różnymi nazwami i często dokonywał fuzji z innymi klubami.

Do pierwszej konfrontacji wrocławsko-zielonogórskiej doszło w sezonie 1979/1980. Miało to miejsce na trzecioligowym poziomie. Nie udało nam się dotrzeć do wyników meczów, ale nie był to udany sezon dla Ślęzy, która zajęła 11. miejsce i została zdegradowana, a tymczasem Lechia po zajęciu 8. miejsca została przeniesiona do innej grupy.

Po długiej przerwie Ślęza i Lechia spotkały się ze sobą ponownie, również w III lidze w sezonie 1990’1991. Niestety, również nie znamy wyników tych spotkań. Dla 1KS-u były to bardzo udane rozgrywki, bowiem zajęcie 2. miejsca oznaczało awans do II ligi. Lechia uplasowała się na 7. miejscu.

Dawna II liga była kolejnym poziomem rozgrywkowym, na którym mierzyły się ze sobą Ślęza z Lechią. Miało to miejsce w nieudanych dla żółto-czerwonych rozgrywkach sezonu 1995/96 w których zajęli 16. miejsce i zostali zdegradowani. Lechia uplasowała się na miejscu 14. będącym pierwszym, gwarantującym ligowy byt. Obydwa mecze pomiędzy obiema drużynami zakończyły się wynikiem 1:0, dla Ślęzy we Wrocławiu i dla Lechii w Zielonej Górze.

W przerwie zimowej sezonu 2008/2009 Ślęza przejęła miejsce w II lidze po Gawinie Królewska Wola. Wiosną ten w dużej mierze oparty na piłkarzach, którzy jesienią grali jeszcze w IV lidze zespół, w Zielonej Górze bezbramkowo zremisował z Lechią.

Sezon 2009/2010 zakończył się degradacją Ślęzy z II ligi, Wrocławianie w meczach z Lechią doznali dwóch porażek. W Zielonej Górze 0:1 (bramka Andrzej Dorniak) i we Wrocławiu 0:3 (Wojciech Okińczyc 2, Rafał Duchnowski)

W roku 2012 doszło do fuzji Lechii z UKP i już pod tą druga nazwą klub ten przystąpił do rozgrywek III ligi w sezonie 2012/2013. UKP zajął w nich 1. miejsce i awansował do II ligi, a będąca beniaminkiem Ślęza uplasowała się tuz za jego plecami na miejscu 2. W Zielonej Górze gospodarze po bramkach zdobytych przez Dominika Skrzyńskiego i samobójczym trafieniu Grzegorza Dorobka wygrali 2:1. Autorem honorowego trafienia dla Ślęzy był Grzegorz Rajter. Wiosną we Wrocławiu Ślęza zrewanżowała się zielonogórzanom wygrywając 2:0, po golach zdobytych przez Pawła Niewiadomskiego i Radosława Flejterskiego.

Pobyt UKP w II lidze trwał zaledwie jeden sezon i już w rozgrywkach III ligi sezonu 2014/2015 doszło do kolejnych konfrontacji Ślęzy z UKP. Obydwie bardzo pewnie wygrali żółto-czerwoni. We Wrocławiu 3:1 (Jakub Jakóbczyk 2, Kacper Fedorowicz – Bartosz Olejniczak) i w Zielonej Górze 4:1 (Paweł Niewiadomski 2, Billy Tchouague, Marcel Jamrozowicz – Maciej Brzezniak).

UKP mimo pewnego utrzymania nie przystąpił do rozgrywek III ligi w kolejnym sezonie, a za to dokonał fuzji z założonym przez żużlowych kibiców Falubazem, który też mimo wywalczenia awansu nie skorzystał z możliwości grania w III lidze. Nowo powstały klub występując jako Falubaz bez większych problemów wygrał za to czwartą ligę i uzyskał awans.

W sezonie 2016/2017 Ślęza łatwo wygrała 3:0 w Zielonej Górze (Adran Niewiadomski, Mateusz Kluzek, Jakub Jakóbczyk) i niespodziewanie przegrała 0:2 w Oławie (Michał Chyrek, Przemysław Mycan)

W sobotę dojdzie do 17-nastej konfrontacji Ślęzy z klubami z Grodu Bachusa. Pierwszy raz dojdzie do niej na stadionie przy ul. Na Niskich Łąkach we Wrocławiu.

Jeden gwizdek i zamiast trzech tylko punkt

W rozegranym w Pawłowicach meczu 4. kolejki rozgrywek III ligi (grupa 3) Ślęza Wrocław zremisowała z miejscowym Pniówkiem 3:3.

 

Z jednej strony zdobyty punkt, ale z drugiej stracone dwa i to boli bardzo. Tym bardziej, że wrocławianie już do przerwy powinni definitywnie rozstrzygnąć to spotkanie na swoją korzyść, nie pozostawiając choć cienia nadziei na odmianę jego losów. Żółto-czerwoni mogą więc mieć duże pretensje do siebie, ale nie można przejść też obojętnie obok decyzji arbitra, która zadecydowała o końcowym rezultacie.

Pierwsza połowa do złudzenia przypominała występ 1KS-u w Zabrzu. Znakomicie zorganizowani w defensywie wrocławianie nie pozwalali kompletnie na nic gospodarzom, a sami co rusz przeprowadzali szybkie i składne akcje. W 11 min. po zagraniu Tobiasza Jarczaka wynik meczu otworzył Maciej Matusik. Zaraz po wznowieniu gry powinno być już 2:0 dla Ślęzy, lecz fantastyczną okazję zmarnował Adrian Niewiadomski. Ten piłkarz zrehabilitował się za tę sytuacje w 30 min. Po jego znakomitym dośrodkowaniu, strzałem głową po raz drugi na listę strzelców wpisał się Matusik. Jeszcze przed przerwą Ślęza przeprowadziła kilka akcji, w których zabrakło tylko detali by podwyższyć rezultat, a jeszcze w 45 min. Mateusz Kluzek przejął piłkę po błędzie obrońcy i mając przed sobą tylko bramkarza uderzył prosto w niego.

Powszechnie wiadomo, że 2:0 to bardzo niebezpieczny wynik. Często powoduje on zbytnie rozluźnienie wśród piłkarzy i tak też się stało zaraz po przerwie. Już w 47 min. w jednej akcji gospodarze oddali 3. celne strzały (w pierwszej połowie ani razu nie posłali piłki w światło bramki. Pierwsze uderzenie Tomasz Malisz odbił przed siebie, poradził też sobie z dobitką, ale już przy próbie Mateusza Szatkowskiego był bezradny. Po zdobyciu kontaktowego gola miejscowi zaatakowali ze zdwojoną siłą. Ślęza przeszła do głębokiej defensywy, ale też nie zrezygnowała z kontrataków. Po jednym z nich w 53 min. w polu karnym padł Matusik, lecz gwizdek arbitra milczał. Nie mielibyśmy o to większych pretensji, gdyby nie sytuacja, o której napiszemy w dalszej części relacji. W międzyczasie na Pawłowicami mocno się rozpadało i do końca meczu drużyny rywalizowały w strugach deszczu. Na szczęście bardzo dobrze przygotowane boisko nie przeszkadzało im w toczeniu emocjonującego i stojącego na dobrym poziomie meczu. W 55 min. Malisz znakomitą interwencja ratuje gości przed utratą gola, lecz minutę potem po wrzutce z autu strzałem głową do remisu doprowadził Kamil Glenc. Przez kilka minut wrocławianie sprawiali wrażenie, jakby otrzymali bardzo mocny cios, po którym potrzebne było liczenie aby mogli dojść do siebie. Tymczasem Pniówek miał kolejne swoje okazje, których na nasze szczęście nie wykorzystał. Gdy żółto-czerwoni przetrwali kryzys ich akcje ponownie zaczęły nabierać rozmachu. W 61 min.bardzo dobrze przeprowadzony kontratak zakończył się zbyt lekkim strzałem Adriana Repskiego, za to w 68 min. po kapitalnym podaniu Kluzka sam przed bramkarzem znalazł się Maciej Firlej i nie pomylił się posyłając futbolówkę w kierunku bramki. Gospodarze nie zamierzali się poddać i ruszyli do odrabiania strat. Potężnie tuż na poprzeczką uderzył Karol Goik. Ślęza umiejętnie się broniła, ale nic nie była w stanie wskórać w 81 min, gdy sprawy w swoje ręce wziął arbiter. Typowa sytuacja jakich tysiące w polu karnym, w której dwóch zawodników lekko się przepycha zostaje przerwana gwizdkiem, po którym sędzia wskazuje na wapno. Co zobaczył on w tej sytuacji jest tylko jego tajemnicą, bowiem nie tylko nie było to przewinienie zasługujące na rzut karny, lecz po prostu nie było w tej akcji żadnego faulu. Mimo zdecydowanych protestów piłkarzy i trenerów Ślęzy swojej decyzji nie zmienił, a Szatkowski pewnie wykorzystał ten podarowany przez arbitra prezent. To jeszcze nie koniec kontrowersji, bo w 88 min. Firlej wyprzedził obrońcę na 25 metrze przed bramką i wyszedłby na czystą pozycje, gdyby nie został objęty przez rywala. Decyzja arbitra – aut. W końcowych fragmentach obie drużyny dążyły do zmiany rezultatu, czego nie udało się im już uczynić.

Wrocławianie włożyli w to spotkanie serce i mnóstwo wysiłku. Za to należą się im brawa. Może i remis był w tej potyczce sprawiedliwym rezultatem, ale trudno się pogodzić z sytuacją gdy nie decydowały o nim umiejętności piłkarzy a decyzja arbitra. Co się stało to się już nie odstanie. Pozostaje nam grać dalej. Mecz w Pawłowicach zakończył serię czterech wyjazdowych spotkań z rzędu rozegranych na początku sezonu przez Ślęzę. Za tydzień (sobota 26 sierpnia godz.13) żółto-czerwoni w końcu zagrają we Wrocławiu, a ich rywalem będzie Falubaz Zielona Góra. Już teraz serdecznie zapraszamy kibiców na ten mecz. Wstęp wolny.

PNIÓWEK 74 PAWŁOWICE – ŚLĘZA WROCŁAW 3:3 (0:2)

0:1 Matusik 11′
0:2 Matusik 30′
1:2 Szatkowski 47′
2:2 Glenc 56′
2:3 Firlej 68′
3:3 Szatkowski (karny) 81′

Pniówek – Świerczek, Szary, Lalko (56’Antończak), Goik, Morcinek (90’Lach), Szatkowski, Herasymov, Kiljan (46’Witkowski), Gałecki (46’Gaszka), Przybyła, Glenc.
rezerwa – Michalik, Kiełkowski, Wadas.
Ślęza – Malisz, Repski, Bohdanowicz (62’Firlej), Matusik (85’Traczyk), Kluzek, Jakóbczyk (74’Berkowicz), Jarczak, Molski, Łątka (71’Stempin), Wdowiak, Niewiadomski.
rezerwa – Idziorek, Lasota, Sakwa
nieobecni – Mańkowski

Sędziowali – Łukasz Sowada oraz Paweł Labusga i Paweł Dul (Opole)
Żółte kartki – Przybyła (Pniówek), Jarczak, Wdowiak (Ślęza)
Widzów – 200

Kolejny mecz na Śląsku, tym razem w Pawłowicach

W sobotę (19 sierpnia) o godz. 17 w Pawłowicach odbędzie się mecz 4. kolejki rozgrywek III ligi (grupa 3) pomiędzy miejscowym Pniówkiem 74 i Ślęzą Wrocław.

 

Po wtorkowej, jakże udanej wyprawie do Zabrza, zespół Ślęzy ponownie wybiera się na Górny Śląsk. Tym razem do Pawłowic, gdzie rozegra mecz z drużyną miejscowego Pniówka 74.

Pniówek to zespół, w którym w lecie doszło do małej rewolucji kadrowej. Z drużyny odeszło 9. piłkarzy, w tym tak ważne jej postacie jak Bartosz Semeniuk, Mateusz Majsner i Adam Krakowski. Do Pawłowic trafili za to głównie młodzi piłkarze, ale nie tylko. Najbardziej znaną postacią, która wzmocniła drużynę prowadzoną przez trenera Jana Wosia (324 występy w ekstraklasie) jest Mateusz Szatkowski, który w ubiegłym sezonie grał i strzelał bramki dla Ruchu Zdzieszowice.

Kadra Pniówka została trochę odmłodzona, ale nie brakuje w niej wciąż piłkarzy bardzo doświadczonych, mających za sobą występy w zespołach z wyższych klas rozgrywkowych. Są to 38-letni Sławomir Szary (150 meczów w ekstraklasie), mający po 34 lata Kamil Kostecki i Arkadiusz Przybyła oraz 32-letni Michał Szczyrba.

Pniówek rozpoczął sezon od remisu (1:1) w Tarnowskich Górach, potem wygrał u siebie (1:0) z Piastem Żmigród, a we wtorek przegrał (1:3) w Lubinie. Początek sezonu dla drużyny z Pawłowic jest jednak bardzo pechowy. Nie chodzi tu o ilość zdobytych punktów, ale o serię kontuzji jakich doznali podstawowi gracze. Być może do meczu ze Ślęzą zdoła wykurować się zmagający się z urazem mięśnia dwugłowego Rafał Adamek. Z kolei Kamil Kostecki w meczu z Piastem doznał wstrząśnienia mózgu, oraz co gorsze złamania kości szczękowej. Podobno nie będzie mógł grać w co najmniej sześciu spotkaniach, ale piszemy podobno, bo być może zobaczymy go na boisku wcześniej, w specjalnej masce. Na pewno w sobotę nie zagra Michał Szczyrba. Zawodnik ten zmaga się z kontuzją barku, jakiej nabawił się w Lubinie.

Te problemy kadrowe gospodarzy sobotniej potyczki nie mogą nam sugerować, że żółto-czerwonych czeka łatwiejsze zadanie. Może być wręcz odwrotnie, bo potencjalni zmiennicy kontuzjowanych graczy na pewno będą robić wszystko, by udowodnić trenerowi, że zasługują na miejsce w wyjściowej jedenastce. Ślęza musi być i jest przygotowana na trudny mecz z grającym typową śląską (fizyczną) piłkę rywalem. Druga połowa meczu w Dzierżoniowie i całe spotkanie w Zabrzu pokazały, że forma wrocławian rośnie. Stąd do meczu w Pawłowicach, choć ostrożnie i z szacunkiem dla przeciwnika, podchodzimy z wiarą w punktową zdobycz.

Niestety, tym razem na naszej stronie nie przeprowadzimy relacji tekstowej z tego meczu. Jego aktualny rezultat niżej podpisany będzie umieszczał na profilu facebook.com/dariusz.parossa.

Ślęza z Pniówkiem Pawłowice po raz 3. w historii

Sobotni mecz w Pawłowicach będzie dopiero trzecią w historii potyczką pomiędzy Ślęzą Wrocław i Pniówkiem 74.

 

Pierwsze mecze oba zespoły rozegrały ze sobą w ubiegłym sezonie, a zakończyły się one rezultatami 2:1 dla Pniówka w Pawłowicach i dla Ślęzy w Oławie.

08.10.2016 Pniówek – Ślęza 2:1 (Mateusz Majsner 28′, Kamil Kostecki 87; – Maciej Firlej 80′)
20.05.2017 Ślęza – Pniówek 2:1 (Maciej Firlej 88′, 90+6′ – Kamil Kostecki 69′)

 

Znakomity mecz i zwycięstwo Ślęzy w Zabrzu

W rozegranym w Zabrzu meczu 3. kolejki rozgrywek III ligi (grupa 3) Ślęza Wrocław wygrała z rezerwami miejscowego Górnika 2:0.

 

Po dwóch przegranych meczach, braku punktu czy też nawet strzelonego choćby jednego gola, pewnie niewielu stawiało na to, że Ślęza może z Zabrza przywieźć komplet punktów. Tej wiary nie zabrakło jednak sztabowi szkoleniowemu 1KS-u, a przede wszystkim samym piłkarzom. Zagrali oni dziś kapitalne zawody, mimo że zgodnie z naszymi przewidywaniami, przyszło im grać praktycznie nie z drugim zespołem zabrzan, a z piłkarzami z szerokiej kadry drużyny występującej w ekstraklasie. W podstawowej jedenastce znalazło się ich ośmiu, a kolejnych sześciu zajęło miejsce na ławce rezerwowych. Ten międzynarodowy konglomerat (oprócz Polaków zagrali też Czech, Słowak, Słoweniec i Ukrainiec) nie był dziś w stanie przeciwstawić się grającej bardzo dobrze taktycznie, a przy tym równie efektownie drużynie z Wrocławia. Górnicy, którzy zdecydowanie przewyższali żółto-czerwonych pod względem fizycznym, nie byli w stanie kompletnie tego wykorzystać, przegrywając większość przebitek, a także, co może jeszcze bardziej zaskakiwać, przegrywali też pojedynki w powietrzu. Ślęza grała za to z pomysłem na zwycięstwo i ten pomysł się sprawdził.

W porównaniu z ostatnim meczem, w naszym zespole doszło do kilku zmian. Do składu powrócił Marcin Wdowiak, a tym co mogło najbardziej zaskakiwać był fakt, że miejsce między słupkami zajął 18-letni Tomasz Malisz. Jego debiut możemy ocenić tylko w samych superlatywach.

Od pierwszego gwizdka sędziego wrocławianie grali z niezwykłą determinacją i agresją. Już w 6 min. po podaniu Mateusza Kluzka bliski otwarcia wyniku był Jakub Jakóbczyk. Po chwili we wrocławskim obozie wybuchła radość. Lewą flanką rajd przeprowadził Maciej Matusik, a po jego wrzutce ze strzałem Jakóbczyka poradził sobie jeszcze Grzegorz Kasprzik, ale przy dobitce obchodzącego dziś 21. urodziny Kluzka, golkiper miejscowych był już bezradny. Zdawać się mogło, że po straconym golu gospodarze zaatakują ze zdwojoną siłą. Może też i mieli takie zamierzenia, ale żółto-czerwoni zdławili je już w zarodku. Pressing na całym boisku wrocławian był tym z czym zabrzanie nie mogli kompletnie sobie poradzić, a efektem tego były częste przechwyty i doskonale wyprowadzanie przez Ślęzę kontrataki. W 14 min. rzut rożny egzekwował Tobiasz Jarczak, a najwyżej w polu karnym do piłki wyskoczył Wdowiak. Marcin znakomicie się złożył do uderzenia głową, lecz piłka ku naszej rozpaczy trafiła tylko w poprzeczkę, a przy dobitce Adriana Niewiadomskiego, Kasprzika wyręczył wybijając piłkę z bramki, Oleksandr Shevelyukhin. W 19 min. po kolejnej świetnej kontrze bramkarza Górnika poradził sobie ze strzałem Matusika. W 20 min. nie popisał się arbiter, nie odgwizdując brutalnego faulu jaki miał miejsce na Jakóbczyku w polu karnym. Obraz gry nie ulegał zmianie. Ofensywne próby zabrzan przypominały bicie głową w mur, a wrocławianie grali nadal swoje. Ponownie bardzo groźnie, lecz minimalnie niecelnie uderzał z dystansu Matusik. W 23 min. wydawać się mogło, że na czystej pozycji strzeleckiej znajdzie się najlepszy strzelec zabrzan – Dominik Lasik. Nie dopuścił jednak do tego ofiarnym wślizgiem Wdowiak. Gdy pierwsza połowa zbliżała się już ku końcowi, żółto-czerwoni zadali kolejny cios. Kluzek w środku pola ograł dwóch rywali i idealnym podaniem obsłużył Jakóbczyka, który za moment znalazł się w objęciach kolegów, po tym jak umieścił piłkę w siatce.

W przerwie trener Górnika dokonał pokerowej zagrywki, wymieniając od razu czterech piłkarzy. Miało to podnieść jakość gry zabrzan, ale na niewiele się to zdało. Gospodarze, nie mogąc w żaden sposób przebić się przez bardzo dobrze zorganizowaną defensywę Ślęzy, swego szczęścia zaczęli szukać uderzając z dystansu. W 51 min. z taka próbą Rafała Wolsztyńskiego, bez większych problemów poradził sobie Malisz. W 52 min. gwizdek arbitra po raz kolejny milczał w sytuacji gdy brutalnie faulowany był piłkarz Ślęzy. Miało to miejsce na pograniczu pola karnego, a poszkodowanym w tej akcji był Kluzek. W 58 min. do rzutu wolnego z odległości 35 m. podszedł Niewiadomski. Nasz piłkarz huknął jak z armaty, a Kasprzik z ogromnymi problemami zdołał wybić piłkę na róg. Bramkarz zabrzan uratował też swój zespół w 67 min. przed utratą kolejnego gola, gdy dalekim wybiegiem zdołał uprzedzić Jakóbczyka. Od 72 minuty gospodarze musieli radzić sobie w dziesięciu. Nie wynikało to jednak z czerwonej kartki, a mianowicie z tego, że Przemysław Wiśniewski atakując nieprzepisowo Matusika nie dosyć, że zobaczył żółty kartonik, to na dodatek doznał bardzo groźnej kontuzji. Prawdopodobnie doszło u niego do zerwania wiązadeł, a stadion opuścił on w karetce wiozącej go do szpitala. Jak już wspominaliśmy już w przerwie gospodarze dokonali kompletu zmian, a to oznaczało, że do końca meczu grać będą w zdekompletowanym składzie. Wynik meczu nie uległ już zmianie, choć Ślęza jeszcze w samej jego końcówce miała kolejne swoje okazje.

Dziś w Zabrzu Ślęza odbiła się od dna i miejmy nadzieje, że rozpoczęty marsz w górę tabeli będzie kontynuowany w kolejnych meczach. Mamy pierwsze punkty i pierwsze bramki. Wracamy do życia. Mecz z Górnikiem pokazał jak duży potencjał tkwi w młodym zespole 1KS-u. Nie będziemy oceniać chłopaków indywidualnie, bo każdy z nich zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Najważniejsze, że razem stworzyli zespół, który oglądało się z olbrzymią przyjemnością. Brawo Panowie.

GÓRNIK II ZABRZE – ŚLĘZA WROCŁAW 0:2 (0:2)

0:1 Kluzek 7′
0:2 Jakóbczyk 43′

Górnik II – Kasprzik, Knabel, Urynowicz (46’olszewski), Ledecky (46’Grendel), Wiśniewski, Pawłowski, Shevelyukhin (46’Kiklaisz), Hajda, Arcon, Matuszek (46’Wolsztyński), Lasik
rezerwa – Michalski, Kulanek, Wajsak
Ślęza – Malisz, Repski, Bohdanowicz, Matusik (89’Stempin), Kluzek, Jakóbczyk (79’Firlej), Jarczak, Molski, Łątka, Wdowiak, Niewiadomski (84’Mańkowski)
rezerwa – Idziorek, Lasota, Sakwa, Traczyk
nieobecni – Berkowicz (kontuzja)

Sędziowali – Paweł Łapkowski oraz Piotr Maczalski i Sebastian Chudy (Świebodzin)
Żółte kartki – Wiśniewski (Górnik), Niewiadomski, Molski (Ślęza)
Widzów – 150

Do Zabrza w poszukiwaniu pierwszych punktów

We wtorek (15 sierpnia) o godz.17 w Zabrzu rozegrany zostanie mecz 3. kolejki rozgrywek III ligi (grupa 3) pomiędzy rezerwami miejscowego Górnika i Ślęzą Wrocław.

 

Dwie kolejki nowego sezonu już za nami, a wrocławska Ślęza pozostaje z zerowym kontem punktowym. W poszukiwaniu tychże punktów, żółto-czerwoni udadzą się do Zabrza, gdzie być może będą musieli stawić czoła nie typowej drużynie rezerw, a mocno naszpikowanemu piłkarzami z ekstraklasy zespołowi. Jest to bardzo prawdopodobne, bowiem pierwsza drużyna Górnika swój mecz rozegra dopiero w piątek. Możemy zatem spodziewać się, że naprzeciw 1KS-owi wyjdzie drużyna składająca się z piłkarzy, którzy na boiskach ekstraklasy spędzili mniej minut oraz z tych, którzy znajdują się w szerokiej kadrze piątego aktualnie zespołu najwyższej klasy rozgrywkowej.

To, że w Górniku zagrają tzw. „spady” nie powinno jednak dziwić, bowiem w Zabrzu taka praktyka jest codziennością. Tak było w ubiegłym sezonie w zespole prowadzonym przez duet trenerski Józef Dankowski – Marek Kostrzewa, tak jest też i teraz, gdy szkoleniowcem zespołu został Wojciech Gumola. Potwierdziły to już dwa pierwsze, zwycięskie mecze zabrzan, w których składzie zaprezentowali się tacy piłkarze jak Grzegorz Kasprzik, Erik Grendel i Sandi Arcon oraz jeszcze 7. innych zawodników z kadry pierwszej drużyny.

Ślęzę czeka zadanie trudne, lecz nie niemożliwe do zrealizowania. Mamy zespół, który jest w stanie wygrać z każdym i wszędzie. Pierwsze mecze tego co prawda nie pokazały, ale już druga połowa spotkania w Dzierżoniowie może nas skłaniać do optymizmu. W niej wrocławianie zagrali już bardzo poprawnie, choć nieskutecznie. Pokazali jednak, że grać potrafią. Wierzymy, że w Zabrzu dyspozycja naszych piłkarzy będzie jeszcze lepsza, a przede wszystkim, że wróci skuteczność, bo bez tego jakże ważnego elementu trudno liczyć na punkty. Z nadzieją, że tym razem będzie lepiej jedziemy do Zabrza, a przy tym jesteśmy pewni, że nasi piłkarze zrobią wszystko co w ich mocy, by ten mecz wygrać.

Z rezerwami Górnika Zabrze po raz 3

Wtorkowy mecz rezerw Górnika ze Ślęzą Wrocław będzie dopiero trzecią w historii potyczką tych zespołów.

 

W dotychczasowych meczach, rozegranych w ubiegłym sezonie górą była drużyna z Zabrza.

16.10.2016 : Górnik II Zabrze – Ślęza Wrocław 2:1 (Radosław Gruszka, Andrzej Trubeha – Dawid Molski)
27.05.2017 : Ślęza Wrocław – Górnik II Zabrze 3:4 (Maciej Firlej 2, Paweł Kucharczyk – Andrzej Trubeha 2, Bartosz Pikul, Dawid Plizga)

Dariusz Parossa

Lepsza gra i niezasłużona porażka

W rozegranym w Dzierżoniowie meczu 2. kolejki rozgrywek III ligi miejscowa Lechia wygrała ze Ślęzą Wrocław 1:0.

 

Po wysoko przegranym meczu w Brzegu liczyliśmy na to, że w Dzierżoniowie Ślęza zaprezentuje się lepiej i tak rzeczywiście było. Nie przełożyło się to jednak na choćby jeden zdobyty punkcik, na który wrocławianie w przekroju całego meczu zasłużyli.

W początkowych minutach optyczną przewagę posiadali gospodarze, ale to Ślęza pierwsza oddała celny strzał. Uczynił to już w 2 min. Maciej Matusik, posyłając piłkę z 16 m. wprost w stojącego na środku swej świątyni bramkarza Lechii. W 6 min. zakotłowało se w polu karnym wrocławian, gdy po wrzutce z rzutu wolnego futbolówki nie zdołał złapać Sebastian Idziorek, a ta znalazła się pod nogami Damiana Korkusia, który uderzył jednak wprost w bramkarza 1KS-u. Obraz gry nie ulegał zmianie, Lechia grała atakiem pozycyjnym, a Ślęza szukała swoich szans w kontratakach. Po jednym z nich arbiter podyktował rzut wolny dla gości, a jego wykonawca, Tobiasz Jarczak uderzył tak, że dał się wykazać umiejętnościami Dominikowi Spaleniakowi. W 19 min. Lechia wykazała się dużym sprytem przy rozegraniu rzutu wolnego, w efekcie czego na czystą pozycję wyszedł Damian Szydziak. Nie zdołał on jednak oddać strzału, bo w polu karnym nieprzepisowo powstrzymał go Adrian Repski. Po chwili do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Damian Niedojad i uderzył wysoko nad poprzeczką. Wrocławianie szukali swoich szans uderzając z dystansu, jak choćby w 22 min. uczynił to Jakub Jakóbczyk, lecz i tym razem nie było to uderzenie mogące sprawić kłopot bramkarzowi miejscowych. W 24 min. miała miejsce sytuacja, która zaważyła na końcowym rezultacie. Po kolejnym dośrodkowaniu z rzutu wolnego, przy niezdecydowanej postawie Idziorka, najwyżej do piłki wyskoczył Niedojad i umieścił ją w siatce. Z biegiem czasu gra się wyrównała. Wrocławianie jeszcze przed przerwą byli bliscy doprowadzenia do remisu, lecz niestety po główce Kornela Traczyka, zapobiegł temu efektowną interwencją Spaleniak.

Druga połowa rozpoczęła się od groźnego uderzenia Grzegorza Borowego i znakomitej interwencji Idziorka. Od tego momentu to żółto-czerwoni zaczęli mocno przeważać, spychając dzierżoniowian do głębokiej defensywy. W 51 min. świetną akcję Ślęzy efektownie i skutecznie wykończył Adrian Niewiadomski, lecz ku naszym zdziwieniu gol ten nie został uznany, po tym jak arbiter liniowy chorągiewką zasygnalizował pozycje spalona strzelca. Ta sytuacja była co najmniej kontrowersyjna, bo nawet miejscowi kibice (i nie tylko) twierdzili, że gol został zdobyty jak najbardziej prawidłowo. Ta sytuacja nie zniechęciła wrocławian, którzy atakowali z impetem. Po centrostrzale Kajetana Łątki piłka spadła na górna siatkę, a po uderzeniu Repskiego, znów na posterunku stanął golkiper Lechii. W 83 min. po centrze z rzutu rożnego centymetrów zabrakło by lot piłki przeciął i umieścił ją w bramce Matusik. W ostatnich minutach mocno już odkryta Ślęza narażała się na kontry. Po nich Idziorek wygrał pojedynek sam na sam z Marcinem Buryło, a Szydziak trafił w poprzeczkę. Do ostatniego gwizdka arbitra nasi piłkarze z ogromną determinacja dążyli do zmiany rezultatu, czego ostatecznie nie udało im się osiągnąć.

Po przeciętnej w wykonaniu żółto-czerwonych pierwszej połowie, w drugiej zobaczyliśmy już całkiem inny zespół. Wrocławianie pokazali, że nie zapomnieli jak się gra w piłkę. Zabrakło tak niewiele, by nie schodzili z boiska pokonani. Jak często już pisaliśmy nie liczy się jednak wrażenie, a to co wpadnie do sieci. Dziś to powiedzenie sparafrazował jeden z dzierżoniowskich działaczy, odnosząc się do sytuacji z nieuznanym golem. Powiedział on bowiem, że nie liczy się to co wpadnie do bramki, a to co uzna sędzia.

LECHIA DZIERŻONIÓW – ŚLĘZA WROCŁAW 1:0

1:0 Niedojad 24′

Lechia – Spaleniak, Borowy, Krupnik, Paszkowski (60’P.Słonecki), Buryło, Pałys, Szydziak, Niedojad (79’Tatanenko), Pietkiewicz, Barski, Korkuś (69’Domaradzki)
rezerwa – K.Słonecki, Rzeczycki, Aleksiuk, Tomaszewski.
Ślęza – Idziorek, Repski, Bohdanowicz, Matusik (84’Mańkowski), Traczyk (46’Kluzek), Jakóbczyk (71’Firlej), Jarczak, Berkowicz (46’Stempin), Molski, Łątka, Niewiadomski.
rezerwa – Malisz, Lasota
nieobecni – Wdowiak (choroba)

Sędziowali – Paweł Niewiadomski oraz Robert Mazurkiewicz i Mateusz Koza (Świebodzin)
Żółte kartki – Pałys, Niedojad (Lechia), Repski, Niewiadomski (Ślęza)
Widzów – 300
Dariusz Parossa

Ślęza z Lechia po raz 44

Sobotnie spotkanie Ślęzy Wrocław z Lechią w Dzierżoniowie będzie meczem nr 44 w historii potyczek pierwszych zespołów obydwu klubów.

 

sezon 1958 III liga

Lechia – Ślęza 0:1
Ślęza – Lechia 3:1

sezon 1959 III liga
Ślęza – Lechia 3:1
Lechia Ślęza 4:2

sezon 1960 III liga
Lechia – Ślęza 2:1
Ślęza – Lechia 0:3

sezon 1965/66 III liga
Ślęza – Lechia 1:0
Lechia – Ślęza 3:1

sezon 1969/70 III liga
Ślęza – Lechia 2:0
Lechia – Ślęza 3:3

sezon 1970/71 III liga
Lechia – Ślęza 1:1
Ślęza – Lechia 2:1

sezon 1973/74 III liga
Ślęza – Lechia 2:4
Lechia – Ślęza 1:2

sezon 1975/76 III liga
Lechia – Ślęza 1:0
Ślęza – Lechia 0:0

sezon 1992/93 II liga
Lechia – Ślęza 1:0
Ślęza – Lechia 1:1

sezon 1993/94 II liga
Ślęza – Lechia 1:1
Lechia – Ślęza 2:2

sezon 1994/95 II liga
Lechia – Ślęza 1:1
Ślęza – Lechia 3:2

sezon 1996/97 III liga
Lechia – Ślęza 0:0
Ślęza – Lechia 3:0

sezon 1997/98 III liga
Lechia – Ślęza 5:0
Ślęza – Lechia 1:2

sezon 1998/99 IV liga
Lechia – Ślęza 4:2
Ślęza – Lechia 0:0

sezon 1999/00 IV liga
Ślęza – Lechia 2:1
Lechia – Ślęza 1:1

sezon 2000/01 IV liga
Ślęza – Lechia 0:0
Lechia – Ślęza 0:0

sezon 2008/2009 IV liga
Ślęza – Lechia 1:2
w wiosennym meczu zagrały już rezerwy Ślęzy, po przejęciu przez 1 KS miejsca w II lidze po Gawinie Królewska Wola

sezon 2012/13 III liga dolnośląsko-lubuska
Lechia – Ślęza 1:1
Ślęza – Lechia 3:0

sezon 2013/14 III liga dolnośląsko-lubuska
Lechia – Ślęza 0:1
Ślęza – Lechia 3:1

sezon 2014/15 III liga dolnośląsko-lubuska
Ślęza – Lechia 1:2
Lechia – Ślęza 0:3

Sezon 2015/16 III liga dolnośląsko-lubuska
Lechia – Ślęza 1:1
Ślęza – Lechia 0:1

Sezon 2016/17 III liga (grupa 3)
Lechia – Ślęza 1:1
Ślęza – Lechia 1:2

Bilans ogólny
Zwycięstwa Ślęzy – 14
Zwycięstwa Lechii – 14
Remisy – 15
Bramki Ślęzy – 57
Bramki Lechii – 57
Bilans meczów we Wrocławiu (1 mecz w Oławie)
Zwycięstwa Ślęzy – 10
Zwycięstwa Lechii – 7
Remisy – 5
Bramki Ślęzy – 33
Bramki Lechii – 25
Bilans meczów w Dzierżoniowie
Zwycięstwa Lechii – 7
Zwycięstwa Ślęzy – 4
Remisy – 10
Bramki Lechii – 32
Bramki Ślęzy – 24

Dariusz Parossa

Bardzo, bardzo nieudana inauguracja sezonu

W rozegranym w Brzegu meczu 1. kolejki rozgrywek III ligi Ślęza Wrocław przegrała z miejscową Stalą 0:6

Nie tak wyobrażaliśmy sobie inauguracje nowego sezonu. W Brzegu Ślęza jak najbardziej zasłużenie przegrała ze Stalą. Na dodatek porażka ta była bardzo dotkliwa. Paradoksalnie obydwie drużyny oddały podobną ilość strzałów, podobnie też procentowo utrzymywały się przy piłce. Różnicę sprawiała jakość konstruowanych przez obie ekipy akcji. Te wrocławskie kończyły się zazwyczaj przed szesnastką, lub też niecelnymi uderzeniami, a te gospodarzy były o wiele składniejsze i groźniejsze, a to co najważniejsze, Stal była dziś zabójczo skuteczna. Prawda jest jednak taka, że Ślęza mając dziurawą jak sito obronę, mocno gospodarzom te strzelanie bramek ułatwiła. Kiepsko też wyglądała też gra w II linii i w ataku, co w sumie dało tak nieprzyjemny dla nas końcowy rezultat.

Początkowe minuty nie zapowiadały, że spotkanie zakończy się tak wysoką porażką wrocławian. To oni częściej przebywali na połowie rywali. W akcjach naszej drużyny brakowało jednak dokładności i precyzji, co sprawiało, że poza jednym, bardzo niecelnym strzałem Jakuba Berkowicza, nie tworzyła ona żadnych zagrożeń. Tymczasem, umiejętnie się broniący gospodarze wyczekiwali na swoją szansę, i praktycznie pierwszą z nich od razu zamienili na bramkę. Po długim wrzucie piłki z autu, jeden z miejscowych piłkarzy oddał strzał, który instynktownie obronił Sebastian Idziorek, ale przy dobitce Dominika Bronisławskiego był już bez szans. Ze straconej bramki wrocławianie nie wyciągnęli wniosków, bo w 30 min. po rzucie rożnym, znów popełnili błędy w kryciu przez co na czystej pozycji znalazł się Bartłomiej Kolanko, który jednak nie potrafił opanować futbolówki, a za moment Marcin Nowacki posłał piłkę tuż nad poprzeczką. Ślęza wciąż nie była w stanie zagrozić bramce Stali z gry, ale dwukrotnie miała okazje z rzutów wolnych. Przy pierwszym z nich z 25 m. w światło bramki nie trafił Maciej Firlej, a przy drugim tuż zza pola karnego po świetnym strzale Adriana Niewiadomskiego, fenomenalną interwencją popisał się Amin Stitou. Gdy wrocławianie byli już chyba myślami w szatni na przerwie, zostali za swoją nieuwagę skarceni, i to aż dwa razy. W 45. min. w zamieszaniu podbramkowym gola zdobył Kolanko, a zaraz po wznowieniu gry od środka, kolejny błąd przy wyprowadzaniu piłki przez żółto-czerwonych zakończył się kontrą, którą skutecznie wykończył Wojciech Jurek.

Pamiętając jak w poprzednim sezonie Ślęza potrafiła odwracać wyniki, tliła się w nas iskierka nadziei, że może uda się też tak uczynić w Brzegu. Szybko zostaliśmy jednak sprowadzeni na ziemię przez Dawida Lipińskiego, który w przeciągu zaledwie 9 minut ustrzelił hat-tricka. Do końcowego gwizdka wrocławianie próbowali zdobyć choć honorowego gola. Bliscy tego byli Marcin Wdowiak, Maciej Matusik i Jakub Jakóbczyk, a stuprocentowe okazje zmarnowali Berkowicz i Kornel Traczyk. Ostatecznie, mimo wielu okazji piłka ani razu nie zatrzepotała w bramce Stali.

Cóż można powiedzieć że ‚pierwsze śliwki robaczywki” i tego się trzymajmy. Wierzymy, że w następnych meczach będzie lepiej, bo przecież nasi piłkarze nie zapomnieli nagle jak się gra w piłkę. W poprzednim sezonie Ślęza po 1. kolejce zamykała ligową tabelę, a w następnych wspinała się w górę tabeli. Liczymy, że i tym razem będzie podobnie.

STAL BRZEG – ŚLĘZA WROCŁAW 6:0 (3:0)

1:0 Bronisławski 18′
2:0 Kolanko 45′
3:0 Jurek 45+1′
4:0 Lipiński 49′
5:0 Lipiński 52′
6:0 Lipiński 58′

STAL – Stitou, Maj, Zalewski, Lipiński (72’Kulczycki), Nowacki (80’Mencel), Kolanko (66’Gajda), Pożarycki, Szymkowiak (85’Mendak), Bronisławski, Sikorski, Jurek
rezerwa – Krężel, Józefkiewicz, Tramsz
ŚLĘZA – Idziorek, Repski, Mańkowski, Bohdanowicz, Firlej (62’Jakóbczyk), Matusik, Kluzek (74’Traczyk), Jarczak (62’Stempin), Berkowicz, Wdowiak, Niewiadomski (46’Molski)
rezerwa – Malisz, Lasota, Sakwa.

Sędziowali – Jakub Krajewski (Skoczów) oraz Leszek Niemczyk i Janusz Glos.
Żółte kartki – Kolanko (Stal), Niewiadomski (Ślęza)
Widzów – 500