Morderczy wysiłek by powiedzieć, że w Gorzowie jak zwykle

W rozegranym w Gorzowie Wlkp. meczu 11. kolejki rozgrywek III ligi Ślęza Wrocław wygrała z miejscowym Stilonem 2:1.

 

Od kilku już lat piłkarski zespół Ślęzy nie mając póki co swojego stałego miejsca, przemieszcza się po różnych obiektach, praktycznie cały czas grając w charakterze gości. Miejscem w którym wrocławianie po części mogą się czuć jak w domu stał się w ostatnich sezonach stadion przy ul. Olimpijskiej w Gorzowie. Od wizyty na nim w sezonie 2013/2014 żółto-czerwoni zawsze wracali do Wrocławia po kolejnych meczach ze Stilonem z kompletem punktów. Nie inaczej było i dziś, choć zwycięstwo nad gorzowianami przyszło naszym piłkarzom po bardzo ciężkiej przeprawie.

Obie drużyny przystąpiły do meczu osłabione brakiem bardzo ważnych piłkarzy. W Stilonie nie zagrali Łukasz Zakrzewski i Abdul Moustapha, a Ślęza musiała sobie radzić bez Macieja Matusika, Adriana Niewiadomskiego i Adriana Repskiego. Szerszą kadrą dysponuje jednak Stilon, a do protokołu po stronie 1KS-u wpisanych było zaledwie 16. zawodników. Mimo to do Gorzowa jechaliśmy z nadzieją podtrzymania passy zwycięstw (trzy przed tym spotkaniem), zdając sobie jednak sprawę, że nie będzie o nie łatwo, patrząc choćby na bardzo dobrą postawę Stilonu w ostatnich tygodniach. Mecz zapowiadał się bardzo interesująco i taki też był. Szkoda, że nie mogli zobaczyć go kibice, ze względu na karę nałożona przez Lubuski ZPN.

Od pierwszych minut przewagę uzyskali gospodarze. To oni dłużej utrzymywali się przy piłce i często przebywali w okolicach pola karnego Ślęzy. Nie mieli oni jednak pomysłu jak skruszyć doskonale zorganizowaną defensywę wrocławian, przez co szukali swoich szans uderzając z dystansu. Były to jednak próby dalekie od doskonałości i po żadnej z nich piłka nie leciała w światło bramki. Wrocławianie tymczasem od czasu do czasu groźnie kontratakowali. W 18 min. po właśnie kontrataku Jakub Jakóbczyk uderzył celnie, lecz zbyt lekko by zaskoczyć Krystiana Paszkowskiego. Chwilę potem zbyt wysoko przymierzył z rzutu wolnego Maciej Firlej. Gospodarze tymczasem nadal nie mogli skorygować celowników i fatalnie pudłowali. W 28 min. wrocławianie przeprowadzili kolejny szybki atak, a po podaniu Firleja gola zdobył Mateusz Kluzek. Gorzowianie mogli wyrównać tuż po wznowieniu gry od środka, gdy na indywidualną akcję zdecydował się Bartosz Flis, którego strzał udało się zablokować w ostatniej chwili. W 36 min. ponownie rzut wolny wykonywał Firlej, a piłka po jego potężnym uderzeniu trafiła w głowę stojącego w murze Mateusza Ogrodowskiego. Używając terminologii bokserskiej, był to prawdziwy nokaut, po którym obrońca Stilonu nie był już w stanie powrócić do gry. Ta sytuacja sprawiła jednak, że arbiter do pierwszej połowy doliczył aż 5 min. a w 3. z nich strzałem z powietrza do wyrównania doprowadził Alan Błajewski.

Po przerwie gospodarze ruszyli do ataku z jeszcze większym impetem, praktycznie zamykając żółto-czerwonych w okolicach ich bramki. Dzisiejszy jubilat – Piotr Gorczyca musiał wykazać się dużymi umiejętnościami broniąc trzykrotnie strzały znajdującego się w wyśmienitych pozycjach do zdobycia gola, Rafała Świtaja. Bardzo dobrej szansy nie wykorzystał też Flis. Momentami mecz przypominał już „obronę Częstochowy”, a czasami już w polu bramkowym wrocławian tak się kotłowało, że wydawało się, że gol dla gorzowian musi paść. Im bliżej końca spotkania, tym impet akcji prowadzonych przez miejscowych słabł, a piłkarze z Wrocławia po przetrwaniu najtrudniejszych momentów znów zaczęli kontrować. W 78 min. w polu karnym mocno kopnięty został Kornel Traczyk, lecz gwizdek arbitra milczał. Odezwał się za to w 87 min. po tym jak również w szesnastce Paweł Lisowski sfaulował Firleja. Do piłki ustawionej na wapnie podszedł sam poszkodowany, ale uderzył w sygnalizowany sposób przez co Paszkowski zdołał wybić piłkę przed siebie, lecz nie był już nic w stanie zrobić przy skutecznej dobitce Tobiasza Jarczaka.

Brzydka pochmurna aura i puste trybuny sprawiały dziś, że stadion w Gorzowie sprawiał smutne wrażenia, ale we wrocławskim obozie po końcowym gwizdku panowała ogromna radość. Nasi piłkarze odnieśli czwarte zwycięstwo z rzędu. Zwycięstwo tym cenniejsze, że wywalczone w meczu przeciwko bardzo dobrze grającemu rywalowi. Kosztowało ono żółto-czerwonych mnóstwo sił, ale włożony przez nich wysiłek, był tego wart.

STILON GORZÓW WLKP. – ŚLĘZA WROCŁAW 1:2 (1:1)

0:1 Kluzek 28′
1:1 Błajewski 45+3′
1:2 Jarczak 88′

Stilon – Paszkowski, Ogrodowski (41’Brzytwa), Kaczmarczyk, Błajewski (85’Rymar), Maliszewski, Lisowski, Świtaj (76’Dikof), Łaźniowski, Pawłowski, Flis, Drame (59’Enjo)
rezerwa – Gibki, Jakubowski, Bednarski
Ślęza – Gorczyca, Mańkowski, Bohdanowicz, Firlej, Traczyk (90+1’Stempin), Kluzek (56’Jarczak), Jakóbczyk (70’Lasota), Molski (85’Berkowicz), Łątka, Wdowiak, Małecki
rezerwa – Malisz
nieobecni – Matusik, Niewiadomski (kontuzje), Repski (kartki)

Sędziowali – Paweł Horożaniecki oraz Jarosław Gałązka i Michał Gołębiewski (Żary)
Żółte kartki – Błajewski, Flis (Stilon), Jarczak, Molski (Ślęza)
Mecz bez udziału publiczności